Austriacka "Miłość" Michaela Hanekego, amerykańskie "Pół na pół" Jonathana Levine'a, brytyjska "Trzecia gwiazda" Hattie Dalton – wszystkie te oddalone od siebie pod względem stylistyki i konwencji gatunkowej filmy oddają należną sprawiedliwość temu, co nieuniknione. Bez banalizowania, brutalizowania, ale też nadmiernych sentymentów.
To istotne, biorąc pod uwagę fakt, jak modne ostatnimi czasy stało się głośne narzekanie na to, że zwróceni wyłącznie ku życiu, przeskakujemy nad tematem śmierci i umierania. W takiej sytuacji łatwo wyobrazić sobie filmy, których twórcy, działając w dobrej wierze, popadają w skrajność jeszcze gorszą niż tchórzliwe przemilczenie. Jednak zarówno ascetyzm Hanekego, szczerość Dalton, jak i przewrotny optymizm Levine’a wykluczają zbędną histerię i zbyt oczywiste pocieszenia. Na dopisanie do tej listy zasługuje także niemiecki reżyser i scenarzysta Andreas Dresen, którego wstrząsające "W pół drogi" wchodzi właśnie na polskie ekrany.
– Lekarz obwieszcza pacjentowi: mam jedną złą i jedną dobrą wiadomość. Zła jest taka, że wykryto u pana nowotwór. Dobra – jest pan również chory na Alzheimera. – Czyli nie jest najgorzej. Lepsze to niż rak – odpowiada chory – ten ponury żart wygłasza Frank Lange, człowiek, u którego – na jego nieszczęście – nie wykryto Alzheimera. Frank, przykładny ojciec rodziny i dobry pracownik, w jednej chwili staje się bohaterem historii, która zgodnie z logiką umiarkowanego optymizmu powinna zawsze zdarzać się komuś innemu.
Od momentu diagnozy chłodna czujna kamera Dresena zaczyna rejestrować zmiany zachodzące w psychice Franka i pozostałych członków jego rodziny. W miarę jak osobowość cierpiącego na guza mózgu mężczyzny ulega dezintegracji, reżyser zmienia metodę, kierując spojrzenie na coraz bardziej bezwładne i uzależnione od opieki osób trzecich ciało Franka. Wcześniej wykorzystuje także perspektywę samego chorego, który za pomocą iPhone'a próbuje prowadzić dziennik intymny. W ten sposób Dresen nie pozostawia widzowi wyboru: podglądanie musi przekształcić się w bolesne, pozbawione dystansu towarzyszenie bohaterowi, a sam seans "W pół drogi" przestaje być wyłącznie spektaklem pełnym cierpienia, a staje się przeżyciem i prawdziwym sprawdzianem współodczuwania.
W PÓŁ DROGI | Francja, Niemcy 2011 | reżyseria: Andreas Dresen | dystrybucja: Aurora Films | czas: 110 min