Film Christiana Holten Bonke i Andreasa Koefoeda ma do spełnienia niezwykle istotną misję. Duński dokument może pomóc sztuce tańca w odzyskaniu godności utraconej za sprawą mezaliansu z reality show a la "Taniec z gwiazdami" i hollywoodzkimi widowiskami pokroju "Step-Up". Tytułowy bohater filmu "Mistrz tańca powraca" bardziej niż dostarczyciela komercyjnej rozrywki przypomina ambitnego sportowca bądź artystę w trakcie tworzenia dzieła sztuki. Jednocześnie jednak słynny tancerz Slavik Kryklivy nie staje się w oczach duńskich reżyserów obiektem bałwochwalczej czci. Dokumentaliści przedstawiają mężczyznę jako postać obdarzoną uporem, determinacją i fanatyczną wręcz ambicją. Przy okazji przytomnie zauważają jednak, że te same cechy, które na parkiecie czynią z niego gwiazdę, w życiu prywatnym stanowią trudny do zignorowania stygmat.

Reklama

"Mistrza tańca…" z powodzeniem można by potraktować jako kolejny głos w dyskusji na temat ambiwalentnej natury geniuszu. Podjęcie tej tematyki bynajmniej nie wyczerpuje jednak atrakcyjności duńskiego filmu. Dzieło Bonke i Koefeda wyraźnie potwierdza tezę o coraz bardziej wyraźnym dryfowaniu współczesnego dokumentu w stronę kina fabularnego.

"Mistrz tańca…" przypomina istny gatunkowy kocioł, w którym dramat obyczajowy i film sportowy miesza się z thrillerem psychologicznym. Przy odrobinie dobrej woli w duńskim dokumencie można by dopatrzyć się także powiązań z najnowszymi dokonaniami Darrena Aronofsky'ego. Tak jak "Zapaśnik", "Mistrz tańca…" opowiada przecież historię przebrzmiałej sławy podejmującej desperacką decyzję o próbie powrotu na szczyt. Niczym w "Czarnym łabędziu", w duńskim filmie silnie wybrzmiewają również pytania o istotę poświęcenia i granice wytrzymałości ludzkiej psychiki.

Tak jak Aronofsky, Bonke i Koefed starają się również pokazać taniec jako spektakl, w którym najważniejszą rolę ma do odegrania ludzkie ciało. Twórcy duńskiego dokumentu nie ukrywają, że pozorna lekkość ruchów charakteryzująca ich bohatera stanowi wystudiowany efekt długotrwałych ćwiczeń. W "Mistrzu tańca…" przekonujemy się także, że w miarę upływu lat ciało Kryklivego niezwykle dotkliwie znosi trudy dotychczasowej kariery. Tym sposobem wysiłek bohatera staje się coraz większy, a domniemany powrót na szczyt – bardziej niepewny.

Reklama

Towarzysząca Kryklivemu niezłomność wynika ze złożonego charakteru jego motywacji. W trakcie seansu "Mistrza tańca…" nieustannie potwierdza się stara prawda, że uprawiana przez bohaterów dyscyplina ma w sobie pokłady zmysłowości i wyrafinowanego erotyzmu. Kryklivy bynajmniej nie stara się ukrywać, że do powrotu na parkiet w dużej mierze namówiła go chęć rywalizacji z byłą partnerką, z którą niegdyś łączyły go także więzy prywatne. Ta świadomość wzbogaca duński dokument o warstwę emocjonalną charakterystyczną dla przewrotnej love story. Przede wszystkim jednak czyni z "Mistrza tańca…" przekonującą ilustrację tezy, że prawdziwe piękno rodzi się tylko z obsesji.

Mistrz tańca powraca | Dania 2011 | reżyseria: Christian Holten Bonke i Andreas Koefoed | dystrybucja: Against Gravity | czas: 78 min