Jednooki milczący wojownik jest niewolnikiem dzikiego plemienia. Gdy nie uczestniczy w walkach z innymi więźniami, siedzi zamknięty w klatce, upokorzenia i cierpienie znosi z godnością. Chwila zemsty nadejdzie szybko – gdy uwolni się z okowów, wyrżnie w pień całą wioskę, oszczędzając jedynie chłopaka, który karmił go przez cały okres niewoli. Dzieciak stanie się jego przewodnikiem po niegościnnych pustkowiach, a gdy na swojej drodze spotkają grupę chrześcijańskich rycerzy zmierzających na krucjatę, przyłączą się do wyprawy. Zamiast do Ziemi Świętej, dotrą do obcych krain, które nie mogą być niczym innym jak samym piekłem.

Reklama

Film Refna podzielił krytykę i odbiorców: widzowie, którzy oczekują szybkiej akcji i czytelnego przesłania, mogą się poczuć rozczarowani. Duński reżyser zabierze ich bowiem w podróż rozgrywającą się na pograniczu jawy i sennego koszmaru, halucynogenną i pełną niedopowiedzeń. "Valhalla..." zaczyna się jak brutalna, naturalistyczna opowieść z czasów wczesnego średniowiecza, by później zamienić się w kontemplacyjny, filmowy poemat. Niełatwo poddać się jego monotonnemu rytmowi, warto jednak spróbować, bo ta konsekwentna, opowiadana pięknymi obrazami historia ma zaiste hipnotyczną moc, choć jest jednocześnie niepokojąca, drażniąca, chwilami trudna do zniesienia.

Refna nie interesuje akcja ani drobiazgowe oddanie realiów mrocznych wieków. Pełnymi garściami czerpiąc ze średniowiecznej ikonografii, nordyckiej i chrześcijańskiej mitologii, skupia się na kwestiach wiary, zwątpienia, moralnego upadku. A przede wszystkim na transformacji Jednookiego, która – jak mówił w jednym z wywiadów reżyser – ze zwierzęcia staje się wojownikiem, z wojownika bogiem (...) a na końcu staje się człowiekiem. Refn nie jest jednak twórcą religijnym, nie należy więc doszukiwać się w "Valhalli..." ukrytych znaczeń, tym bardziej że Duńczyk zrównuje ze sobą brutalną zwierzęcość pogan i krzyżową pożogę chrześcijan.

Refn od interpretacji swojego dzieła ucieka, traktuje go raczej jako filmowy eksperyment, któremu trzeba się poddać. – To jak patrzenie w gwiazdy – mówił w wywiadzie dla serwisu Cinematical. – W końcu zaczynasz się koncentrować na tym, co jest dalej. Bo to, co naprawdę interesujące, to ta czarna otchłań za nimi.

Reklama

Część krytyków porównywała film Refna do "Jądra ciemności", mnie bardziej przypomina arcydzieło Wernera Herzoga "Aguirre, gniew boży". Refn tak samo zderza grupę swoich bohaterów z dziką, nieokiełznaną przyrodą, która prowadzi ich nie do upragnionego celu (nieistotne zresztą, czy jest nim bogactwo, czy Ziemia Święta), ale w otchłań szaleństwa. Sam reżyser twierdził zaś, że największą inspiracją był dla niego "Stalker", i to ponowny seans arcydzieła Andrieja Tarkowskiego nadał "Valhalli..." ostateczny kształt.

VALHALLA: MROCZNY WOJOWNIK | Dania, Wielka Brytania 2009 | reżyseria: Nicolas Winding Refn | dystrybucja: Gutek Film | czas: 93 min