Tam poznaje Cassandrę – atrakcyjną blondynkę, emanującą siłą i zmysłowością, które wyraźnie fascynują zahukaną Emmę. Podczas gdy główna bohaterka wchodzi w skomplikowaną relację z dopiero co poznaną koleżanką, coraz odważniej odkrywając swoją seksualność, siostra Emmy, pięcioletnia Sara, zaczyna bacznie obserwować swoje ciało i przeżywa pierwsze zauroczenie.
Debiut szwedzkiej reżyserki Lisa Aschan nie próbuje rozbijać schematu opowieści inicjacyjnej. Jest w nim wszystko to, czego można się spodziewać po historii o dojrzewaniu młodej dziewczyny: eksperymenty z własnym ciałem, buzujące, jeszcze nieznajdujące w pełni ujścia napięcie erotyczne, związek oparty nie tylko na fascynacji, lecz także chęci zdobycia władzy nad drugą osobą. Tak mało charakterystyczną, płaską fabułę mogłyby pogłębić ciekawe, niejednoznaczne bohaterki; takie, za którymi chciałoby się podążać. Tymczasem w "She Monkeys" to właśnie one są najsłabszym ogniwem. Po części to wina scenariusza i pustych, nic niewnoszących dialogów; częściowo winne są również nastoletnie aktorki, które bardziej niż ludzi przypominają dwa manekiny. Nie pomaga również praca kamery, bardziej skupionej na ich ciałach niż zachowaniach. W tych ostatnich trudno zresztą byłoby znaleźć coś naprawdę interesującego.
She Monkeys | Szwecja 2011 | reżyseria: Lisa Aschan | dystrybucja: Solopan | czas: 83 min