Powodem całego tego poruszenia nie jest kolejny dramat, ale leciutka komedia romantyczna. Mało tego, posiada ona większość wad, jakich można spodziewać się po filmie tego gatunku – schematyczną fabułę oraz podejrzaną w swojej doskonałej symetryczności równoległość wątków – poza tą jedną, najważniejszą, wokół której uparcie wiją się kolejne nieudane polskie filmy z "kotkiem", "kochaniem" lub "tańcem" w tytule: kształtowaniem każdego elementu opowiadanej historii na wzór i podobieństwo stereotypów tak już wytartych, że niemal przezroczystych.
Nie znaczy to oczywiście, że debiutancki film Alexandru Maftei pozbawiony jest uproszczeń. Główni bohaterowie to znudzeni sobą nawzajem małżonkowie z 20-letnim stażem. Oboje w tym samym momencie zaczynają odkrywać uroki internetowego czatu. Przypadkowo nawiązują ze sobą wirtualną konwersację, lecz każde z nich tkwi w przekonaniu, że rozmawia z kimś zupełnie obcym. Ten pomysł może razić wtórnością, lecz dla Maftei staje się pretekstem do opowiedzenia o dwóch miłościach: tej dopiero kiełkującej, napędzanej tajemnicą, i tej, która powoli dogasa, ale z całą pewnością nie zmienia się w swoje przeciwieństwo. Sztuczność całego konceptu nie odbiera tej historii ani wdzięku, ani dramaturgicznego napięcia, a to one są przecież w komedii romantycznej najważniejsze.
Hello! How are you? | Rumunia, Hiszpania, Włochy 2010 | reżyseria: Alexandru Maftei | dystrybucja: Spectator | czas: 105 min