Bandyci wdzierający się do luksusowej willi Kyle’a Millera chcą dobrać się do firmowych sekretów, rodzinnego portfela i majtek pani domu. Film, który rozpoczyna się jak kipiąca od międzyklasowej nienawiści psychodrama, szybko skręca w rejony konwencjonalnego thrillera.
Jak przystało na hollywoodzkiego fachowca, reżyser zadbał o to, by bzdurna fabuła zyskała przynajmniej atrakcyjne opakowanie. W "Anatomii strachu" umiejętnie budowane napięcie bywa rozładowywane erupcjami czarnego humoru. Najlepsze dialogi między rodziną Millerów a bandytami przypominają rozmowy między Samuelem L. Jacksonem a Timem Rothem z końcowych fragmentów "Pulp Fiction".
Niestety, intrygujące pomysły szybko uginają się pod naporem schematów. Bandyci z wyrafinowanych szantażystów przemieniają się w prymitywnych siepaczy. Millerowie podejrzanie łatwo zapominają o wyciągniętych na wierzch tajemnicach, by ponownie zjednoczyć się w obliczu niebezpieczeństwa. Mimo zawartego w sobie krytycznego potencjału, "Anatomia strachu" okazuje się ostatecznie pochwałą rodziny. Najtrudniej uwierzyć, że za banalne uspokajanie burżuazyjnych sumień bierze się akurat Joel Schumacher. Jeszcze 20 lat temu ten sam reżyser był przecież zdolny do zrealizowania godzącego w konsumpcyjne samozadowolenie "Upadku". "Anatomia strachu" udowadnia, że dawni buntownicy bezpowrotnie stracili już swoją energię.
ANATOMIA STRACHU | USA 2011 | reżyseria: Joel Schumacher | dystrybucja: Monolith | czas: 91 min
Reklama