"Jak nie potrafisz, to nie pchaj się na afisz" – tak brzmi najkrótsza recenzja filmu Davida Pinillosa. Hiszpan zachęcony sukcesem komediowych "Grubasów" Daniela Sáncheza Arévalo, których zmontował, tym razem sam stanął za kamerą. Efekt jest kompromitujący,
"Bon appetit!" to obraz od początku do końca chybiony, fatalny już na poziomie scenariusza. Trudno uwierzyć, że ktoś wyłożył pieniądze na jego realizację, ale jeszcze trudniej, że nagrodził tego gniota. Mam nadzieję, że uhonorowanie Pinillosa Goyą przez Hiszpańską Akademię Sztuk Filmowych nie świadczy o kondycji iberyjskiego kina, lecz przepracowaniu jurorów.
Oglądamy dziwaczną historię trójkąta miłosnego. Młody kucharz z Hiszpanii, Daniel (Unax Ugalde), dostaje posadę w renomowanej restauracji w Zurychu. Wyjazd z ojczyzny daje mu pretekst do zerwania z dotychczasową dziewczyną. Rychło jednak okazuje się, że chłopak pod maską macho i cynika skrywa duszę romantycznego wrażliwca. W ciągu jednego wieczoru zakochuje się w zatrudnionej w knajpie somelierce Hannie (Nora Tschirner). Młodzi gastronomicy flirtują po pracy, ale kiedy Daniel próbuje spuentować znajomość w bardziej intymny sposób, odkrywa, że Hanna jest kochanką ich szefa (Herbert Knaup). Chłopak jest ambitny i podejmuje walkę o dziewczynę. Wbrew pozorom i profesji, którą się oboje parają, droga do serca ukochanej nie wiedzie przez żołądek. Daniel próbuje przekonać do siebie Hannę, udowadniając, że jest jej przyjacielem, akceptującym ją w każdym calu, nawet w wtedy, gdy okaże się, że jest w ciąży z innym. Kolejną postacią w tej figurze jest drugi kucharz, Hugo (Giulio Berruti), były chłopak Hanny – aż trudno uwierzyć, że zostawiła go dla kariery u boku podstarzałego szefa. Finał będzie happy endem, landrynkowatym, ale nieoczywistym.
Pinillos posklejał fabułę z ogranych chwytów gatunkowych – niestety zrobił to nieudolnie. Dialogi są pełne banalnych praw o relacjach damsko-męskich – cytuję z pamięci – "Miłość to chemia, przez trzy lata utrzymuje się w organizmie, ale potem przychodzi świadomość, że dwie zupełnie obce sobie osoby żyją obok siebie". Ani przez moment nie czujemy, że bohaterowie przeżywają dramat, ich kreacje są papierowe. Reżyser nie wyzyskał też magii jedzenia, nie ma tu teatru potraw, a czymże, jeśli nie tym, są restauracje? Godne uwagi są jedynie zdjęcia – w sfotografowanym przez niego Zurychu można się zakochać.
Reklama
BON APPETIT! | Hiszpania 2010 | reżyseria: David Pinillos | dystrybucja: Vivarto | czas: 91 min