Pierwsze plany powstały już wtedy, gdy kręcił "Desperado", w którym Danny Trejo grał jedną z drugoplanowych – za to bardzo wyrazistych – ról. Wiele lat później powstał fałszywy zwiastun "Machete", zrealizowany na potrzeby stworzonego przez Rodrigueza i Quentina Tarantino projektu "Grindhouse". Trailer okazał się tak popularny, że w końcu musiała powstać jego wersja pełnometrażowa – kolejny udany hołd złożony taniemu (i bardzo krwawemu) kinu lat 70. W tytułową postać wcielił się oczywiście Danny Trejo, dla którego – jak sam przyznawał – była to pierwsza główna rola w trwającej blisko trzydzieści lat karierze.
Maczeta jest nielegalnym imigrantem. Kiedyś pracował w meksykańskiej policji, dziś ledwo wiąże koniec z końcem. Za 150 tys. dolarów przyjmuje brudną robotę – ma zabić amerykańskiego senatora, który jest zwolennikiem odgrodzenia USA od Meksyku wielkim murem. Maczeta szybko jednak orientuje się, że został wrobiony, szykuje więc zleceniodawcom zemstę. Będzie dużo krwi, dużo pięknych kobiet i jeszcze więcej widowiskowych strzelanin i pojedynków.
Rodriguez czuje podobną stylistykę jak mało który hollywoodzki reżyser. Udowodnił to wiele razy, a "Maczeta" nie jest tutaj wyjątkiem – to właściwie "Desperado" do kwadratu. Danny Trejo urodził się, by zagrać podobną rolę, a na dodatek partnerują mu znakomici aktorzy, m.in. Robert De Niro, Michelle Rodriguez oraz wyciągnięci z lamusa Don Johnson i Steven Seagal. Dla amerykańskiej widowni nie bez znaczenia był też – mocno przerysowany, ale istotny – wątek społeczny i polityczny. Meksykanie zazwyczaj sprowadzani są w Hollywood do roli statystów, względnie handlarzy narkotykami. Rodriguez pozwolił im choć przez chwilę poczuć się godniej. Nawet jeśli Maczeta honoru swoich krajan broni za pomocą pięści i karabinu.
MACZETA | USA 2010 | reżyseria: Robert Rodriguez, Ethan Maniquis | dystrybucja: Kino Świat
Reklama