Podczas tegorocznej gali najlepszym filmem wybrano "Anorę" Seana Bakera, która w sumie otrzymała 5 Oscarów. Obyło się bez wielkich skandali, ceremonia przebiegła spokojnie, nikt nikogo nie spoliczkował – jak Will Smith Chrisa Rocka przed paroma laty. Nikt też nie pomylił kopert – jak niegdyś Warren Beatty.
Najbardziej wzruszający moment
Najbardziej wzruszającym momentem ceremonii była jak zwykle sekcja In Memoriam poświęcona zmarłym przez ostatni rok ludziom kina.
Morgan Freeman ze sceny pożegnał zmarłego ledwie kilka dni przed galą Gene'a Hackmana, z którym wystąpił wspólnie w dwóch filmach – "Bez przebaczenia" i "Podejrzanym".
W tradycyjnym montażu oddano hołd także wielu pozostałym ludziom kina, którzy odeszli w ciągu ostatniego roku, a były wśród nich takie nazwiska, jak David Lynch, Donald Sutherland, Shelley Duvall, Anouk Aimée, Louis Gossett Jr., Roger Corman, James Earl Jones czy polski kompozytor Jan A.P. Kaczmarek, laureat Oscara za muzykę do filmu "Marzyciel".
W specjalnej sekcji uczczono pamięć legendarnego kompozytora i producenta muzycznego Quincy'ego Jonesa. Ze sceny pożegnały go Whoopi Goldberg i Oprah Winfrey, grające przed laty w "Kolorze purpury", który Jones produkował i za muzykę do którego otrzymał nominację do Oscara, zaś Queen Latifah zaśpiewała piosenkę z innego filmu z nominowaną do Oscara muzyką Jonesa – "Czarnoksiężnika z Oz".
Skandalicznie pominięte nazwiska
Wszystko to miało ładną oprawę wizualną i dźwiękową – i zapewne byłoby dobrze zapamiętane, gdyby nie skandaliczne pominięcie nazwisk zmarłych twórców, wśród których znalazły się prawdziwe ikony kina.
Jednym z wielkich "nieobecnych" w sekcji In Memoriam był Alain Delon, jeden z największych amantów nie tylko francuskiego, lecz światowego kina, który zmarł w sierpniu w wieku 88 lat.
Zabrakło również amerykańskiego aktora Tony'ego Todda, legendy horroru, w którego historii zmarły w listopadzie w wieku 69 lat zapisał się na zawsze rolą demonicznego Candymana.
Wśród pominiętych znalazła się również gwiazda serialu "Beverly Hills 90210" Shannen Doherty, która w wieku 53 lat przegrała w lipcu walkę ze śmiertelną chorobą, jak również zmarła w tajemniczych okolicznościach ledwie w zeszłym tygodniu 39-letnia Michelle Trachtenberg, gwiazda seriali "Plotkara" i "Buffy: Postrach wampirów" oraz komedii młodzieżowej "Eurotrip".
Również brytyjska aktorka Olivia Hussey, która zyskała światową sławę rolą w "Romeo i Julii" Franco Zeffirelliego, a odeszła w grudniu w wieku 73 lat, nie doczekała się swojego "momentu" we wspomnieniach.