Niespełna cztery miesiące temu podczas festiwalu canneńskiego odbył się pokaz specjalny dokumentu "The Natural History of Destruction". Do jego stworzenia zainspirował Łoźnicę esej "Wojna powietrzna i literatura" W.G. Sebalda, w którym autor skrytykował Niemców za przemilczenie traumy alianckich bombardowań. Ukraiński twórca pokazał pozbawiony komentarza archiwalny obraz powietrznych ataków na niemiecką ludność cywilną, aby sprowokować refleksję o ponadczasowych mechanizmach wojny.

Reklama

W niedzielę podczas 79. festiwalu w Wenecji reżyser pokazał premierowo dokument "The Kiev Trial", poświęcony jednemu z pierwszych powojennych procesów skazujących nazistowskich zbrodniarzy wojennych i ich współpracowników, który odbył się w styczniu 1946 r. w Kijowie. W trakcie sprawy nr 1679 "dotyczącej okrucieństw popełnionych przez faszystowskich najeźdźców na terytorium Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej" przed sądem stanęło 15 oskarżonych.

Na nagrania z procesu Łoźnica natknął się przypadkiem w trakcie pracy badawczej poprzedzającej realizację jednego z jego poprzednich filmów "Babi Jar. Konteksty".

"Nikt wcześniej nie wykorzystał tego materiału, a uwieczniono tam najważniejsze momenty procesu. Skoro uzyskałem dostęp do czegoś tak unikatowego, postanowiłem zrobić filmową rekonstrukcję procesu. Chciałem, aby widz poczuł atmosferę sali sądowej, aby miał poczucie, że jest świadkiem tamtych wydarzeń. Kiedy wiosną 2021 r. zaczynałem pracę nad +The Kiev Trial+, nawet w najgorszym koszmarze nie przypuszczałem, że Ukraina po raz kolejny stanie się polem bitwy, a niewinni cywile zostaną poddani brutalnej przemocy. To tak, jakbyśmy cofnęli się o 80 lat. Z tą różnicą, że teraz najeźdźcy noszą rosyjskie mundury" – podkreślił twórca podczas konferencji prasowej.

Reżyser zwrócił uwagę, że "historia powtarza się, jeśli nie uczymy się jej i nie wyciągamy z niej wniosków". "Oczywiście, ta nauka jest trudna i trzeba poświęcić jej sporo energii. Ale bez tego nic się nie zmieni. Skoro mowa o zbrodni i karze, przypomniała mi się piąta część +Dekalogu+ Krzysztofa Kieślowskiego, czyli +Krótki film o zabijaniu+. Tam na początku był akt zabójstwa, a na końcu – kary. Pierwszy był straszny, drugi chyba jeszcze gorszy" – stwierdził.

Wyraził również nadzieję, że inwazja Rosji na Ukrainę zakończy się procesem "przeciwko wszystkim zbrodniom wojennym, które Rosja i jej armia popełniły w Ukrainie".

Zbrodniarzy przed sąd

Reklama

"Życzę nam z całego serca, abyśmy nie musieli czekać zbyt długo na postawienie przed sądem sprawców zbrodni przeciwko ludzkości dokonywanych dziś w Ukrainie. Może uda mi się zrobić o tym film. Bardzo bym chciał" – powiedział.

Za montaż "The Kiev Trial" – obok Łoźnicy – odpowiadają Tomasz Wolski i Danielius Kokanauskis.

"Montowaliśmy ten film fragment po fragmencie. Nie było to trudne, bo – po pierwsze – materiał nie był aż tak obszerny. A po drugie, naturalne jest, że każdy proces ma początek, rozwinięcie i koniec. Jednym z problemów było to, jak przedstawić czas. Bo proces nie trwa jeden dzień, a ja nie chciałem ukazywać go dzień po dniu. Sądzę, że znaleźliśmy sposób, jak z tego wybrnąć. Bardzo pomocna okazała się transkrypcja, dzięki której z łatwością mogliśmy rozpoznać, kto jest kim i jakie zeznania składał. Resztę zobaczycie w filmie" – podsumował reżyser.

Siergiej Łoźnica (ur. 5 września 1964 r. na terenie dzisiejszej Białorusi, wychowywany w Kijowie) w 1987 r. ukończył Politechnikę Kijowską i został pracownikiem tamtejszego Instytutu Cybernetyki. W 1997 r. został absolwentem Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii i zadebiutował jako reżyser dokumentalista filmem "Dzisiaj zbudujemy dom". Obraz satyrycznie ukazujący świat rosyjskiej budowy przyniósł mu Brązowego Smoka podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Na początku XXI w. twórca wyemigrował do Niemiec i realizował kolejne dokumenty, wśród nich wyróżniony na festiwalu w Karlowych Warach "Portret", "Pejzaż" o rosyjskiej prowincji przełomu wieków oraz "Blokadę" stworzoną na podstawie materiałów filmowych z Leningradu podczas II wojny światowej.

W 2010 r. zadebiutował w kinie fabularnym filmem "Szczęście ty moje" o współczesnej i minionej Rosji widzianej z perspektywy przeciętnych obywateli. Obraz otrzymał nominację do canneńskiej Złotej Palmy. Było to pierwsze wyróżnienie tej rangi w karierze Łoźnicy. W kolejnych latach jego filmy zaczęły regularnie gościć na festiwalu w Cannes. Fabuła "We mgle", której akcja rozgrywa się w 1942 r. na terenie okupowanej przez Niemców Białorusi, zdobyła w 2012 r. nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej (FIPRESCI). Pięć lat później w konkursie głównym pokazano "Łagodną", w której przyglądał się relacjom mieszkańców Rosji z władzą.

Sytuacji we wschodniej Ukrainie poświęcił film "Donbas". Fabuła, zaprezentowana w 2018 r. w sekcji Un Certain Regard canneńskiego festiwalu, zapewniła mu statuetkę za najlepszą reżyserię. Z kolei cztery lata wcześniej odbyła się światowa premiera dokumentu "Majdan. Rewolucja godności" śledzącego przebieg wydarzeń na Majdanie.

W kolejnych latach twórca zrealizował m.in. nominowany do Europejskiej Nagrody Filmowej dla najlepszego filmu dokumentalnego "Austerlitz", w którym obserwował turystów odwiedzających byłe obozy koncentracyjne, i "Babi Jar. Konteksty", poświęcony masowej zbrodni w Babim Jarze pod Kijowem, do której doszło w 1941 r. po zajęciu miasta przez Niemców.

Obecność "The Kiev Trial" na 79. festiwalu w Wenecji to niejedyny akcent, poprzez który organizatorzy wydarzenia pragną promować ukraińską kinematografię i wyrazić solidarność z tym narodem. W czwartek 8 września odbędzie się Dzień Ukraiński, a w ramach niego – panel dyskusyjny poświęcony sytuacji ukraińskiego przemysłu filmowego, współpracy Włoch i Ukrainy, roli artystów w wojennej rzeczywistości oraz przyszłości ukraińskiej kinematografii. W spotkaniu wezmą udział m.in. ambasador Ukrainy we Włoszech Jarosław Melnyk, reżyser Antonio Lukich, reżyser i producent Evgeny Afineevsky, kurator pawilonu ukraińskiego na 59. Biennale w Wenecji Borys Filonenko i aktorka Daria Tregubova.

Z Wenecji Daria Porycka/PAP