Mario Martone jest częstym gościem weneckiego festiwalu. "The King of Laughter" to jego szósty obraz uczestniczący w rozgrywce o Złotego Lwa. W poprzednich latach prezentował w konkursie głównym m.in. "Wierzyliśmy", czyli historię ruchu politycznego Młode Włochy, oraz "Cudownego młodzieńca" o włoskim poecie romantycznym Giacomo Leopardim. Również swój najnowszy film poświęcił artyście, bo – jak mówił w Wenecji – zaciekawiło go życie rodzinne Eduardo Scarpetty, aktora i dramaturga z przełomu XIX i XX w., który w neapolitańskim teatrze San Carlino stworzył swoje sceniczne alter ego – Felice Sciosciammoccę. Reżyser wraz ze współscenarzystką Ippolitą Di Majo doszli do wniosku, że aktor skrywał wiele tajemnic, które chcieliby zgłębić. "Jego najbliższe otoczenie to było raczej plemię niż typowa rodzina. Oczywiście, na czele stał on, teatralny geniusz i pozbawiony moralności patriarcha pragnący uznania. Miał dzieci ze swoją żoną, z siostrą swojej żony, ze swoją siostrzenicą. Wszystkie występowały w teatrze, chodziły do szkoły, wykształciły się. A w końcu wszystkie stały się ważnymi artystami" – wspomniał podczas wtorkowej konferencji prasowej.

Reklama

Głównego bohatera filmu (granego przez Toniego Servillo) poznajemy na początku XX w., kiedy jego kariera rozwija się błyskawicznie. Publiczność nagradza jego występy owacjami na stojąco. W zespole teatralnym zawsze ostatnie słowo należy do niego. Wiedzie dostatnie życie i wydaje się, że nie mógłby dostać więcej od losu. A jednak Scarpetta chce czegoś więcej. Żądny chwały, realizuje ryzykowny pomysł, jakim jest wystawienie parodii sztuki "La figlia di Iorio" Gabriele D'Annunzio. Kiedy prosi jej autora o pozwolenie, ten nie wyraża sprzeciwu. Wkrótce jednak wytacza Scarpettcie proces o plagiat. Artysta przechodzi głęboki kryzys. "Scarpetta to postać mitologiczna. Nie zadowala go bogactwo. Postanawia rzucić wyzwanie największemu włoskiemu poecie. Naprawdę świetnie się bawiliśmy, kręcąc scenę spotkania Scarpetty z D’Annunzio. Ten epizod jest opisany w autobiografii aktora, dzięki czemu mogliśmy wyobrazić sobie wszystko bardzo szczegółowo. Scarpetta kocha swoją publiczność. Dotychczas zawsze był doceniany przez widzów. Bardzo zaskakuje go, że nagle zostaje przez nich odrzucony" – opowiadał Martone.

Opuszczony artysta

Do wrogów Scarpetty, którzy zeznawali przeciwko niemu przed sądem, należeli m.in. twórcy w młodego pokolenia. "Sądzę, że każdy artysta czuje się opuszczony, gdy światło reflektorów kieruje się na młodszych. Rozmawiamy o teatrze, ale to dotyczy także życia. Nie trzeba być aktorem, żeby poczuć na własnej skórze, jak to jest, gdy w jednej chwili jesteś w pierwszym rzędzie i cieszysz się uznaniem, a za chwilę staczasz się w otchłań. W przypadku Scarpetty intrygujące było też jego plemienne życie. Wrogiem aktora był jego syn Peppino, który czuł się przez ojca odrzucony. Po latach napisał o tym książkę, z której korzystaliśmy podczas pracy nad scenariuszem. Trzeba jednak podkreślić, że Peppino wywodzi się z teatru Scarpetty. Gdyby nie jego ojciec, nie zostałby później świetnym aktorem" – zwrócił uwagę reżyser.

Reklama

Dla Martonego realizacja "The King of Laughter" była także okazją do spotkania z Tonim Servillo, z którym znają się od 40 lat. Jak mówił, bez niego "nie sposób byłoby ukazać wszystkich fasad Eduardo Scarpetty". Z kolei aktor - znany m.in. z "Wielkiego Piękna" Paolo Sorrentino - podkreślił, że Martone stworzył "niezwykły obraz, który pokazuje, ile życia jest w teatrze i ile teatru w życiu". "Przystępując do pracy nad rolą, wyobraziłem sobie Scarpettę jako zwierzę. Zwierzęta są chwalone. Mają swoje terytorium, gdzie polują. Podobnie Scarpetta wytycza swoje granice i określa, jakie mają być jego kobiety, teksty, teatr. Ten film opowiada o człowieku, dla którego praca była celebracją życia. Znajdziemy tu splot sukcesów i porażek – tak samo jak w rzeczywistości. Pokazujemy pełnego witalności aktora, który swoim ciałem ukazuje życie. Bo my, aktorzy, ukazując życie, użyczamy naszych ciał" - podsumował.

Prócz Servillo w filmie zobaczymy też m.in. Marię Nazionale, Cristianę Dell'Anna i Antonię Truppo. "Napisaliśmy wiele kobiecych ról. One wszystkie należały do plemienia Scarpetty. To była rodzinna patriarchalna – zresztą ten model do dziś jest obecny we włoskim społeczeństwie – i pełna anomalii. W tej rodzinie każdy pracował, każdy był wykształcony. Jedna z córek Scarpetty została pisarką. Również jego żona była w stanie stawić mu czoła i podejmować własne decyzje. Chcieliśmy zapewnić aktorkom poczucie specyficznej roli kobiet w tamtym czasie" – wyjaśniła Di Majo.

Obok "The King of Laughter" o Złotego Lwa walczy 20 tytułów, wśród nich "Madres Paralelas" Pedro Almodovara, "The Power of The Dog" Jane Campion, "The Lost Daughter" Maggie Gyllenhaal, "Sundown" Michela Franco oraz "L’Evenement" Audrey Diwan. Zwycięzcę konkursu poznamy w sobotę.