Magdalena Rigamonti: To w Auschwitz też byli Polacy?
Piotr Głowacki: Żartuje pani?
Na świecie powoli zaczyna obowiązywać narracja, że w obozach koncentracyjnych, przede wszystkim w Auschwitz, więźniami i ofiarami byli tylko Żydzi.
Moja perspektywa to perspektywa kilkunastu postaci historycznych z okresu II wojny światowej, które zagrałem. To jest moje spektrum tej tragedii. W „Mistrzu”, w którym gra pan główną rolę, w Auschwitz są głównie Polacy. Dodam jeszcze, że wszelkie narracje polityczne dotyczące historii tworzone są w celu doczesnej manipulacji politycznej i siłą rzeczy są jednostronne. Dlatego uważam je za szkodliwe i w perspektywie prowadzące do zbrodni.
Film to jest też polityka historyczna.
Nauka i sztuka są narzędziami obrony przed tego rodzaju propagandą. Filmem nazywam tylko te produkcje, których celem jest zamysł artystyczny. Artyści nie mogą nie podejmować tematu tylko z tego powodu, że mogą na nim zbić swój biznes polityczny ludzie o obniżonej wrażliwości. Sam nie odczuwam potrzeby polityki historycznej rozumianej w tak ograniczony sposób, jak widzą ją polscy politycy. Dla mnie to, że podręczniki do historii są przede wszystkim podręcznikami historii wojen, jest zabiegiem, który powinien zostać odwrócony. To przyzwyczajanie młodych, że 90 proc. historii człowieka to historia wojny. A cała II wojna światowa opisana jest na kilkunastu stronach, bez pokazania niuansów, zależności. Czy to jest nauka? Z mojego
doświadczenia, z rozmów z młodym pokoleniem, moimi studentkami i studentami, wiem, że w szkołach nigdy nie starcza czasu na współczesność. Lekcje historii z reguły kończą się właśnie na II wojnie światowej.
Rozmawiałam niedawno z powstańcem warszawskim i więźniem obozu koncentracyjnego Stutthof. Mówił, że kiedy wszyscy uczestnicy II wojny światowej wymrą, to łatwiej będzie można manipulować historią.
Pamięć II wojny światowej staje się powoli pamięcią zapożyczoną. To już jest pamięć o pamięci, a nie pamięć bezpośrednia. I stąd widzę konieczność działania sztuki, filmu. Sztuki, która zawsze staje w obronie perspektywy pojedynczego człowieka. Politycy i związani z nimi historycy zajmują się zazwyczaj budowaniem narracji, formułowaniem ogólnikowych tez, za którymi mają stawać kolejne gromady ludzkie. Ich biznes polega na tym, by stworzyć jakieś hasło, które zostanie wklejone do świadomości jak największej liczby ludzi, niwelując ich indywidualność. Artyści tworzą komunikat, który ma wywołać u ludzi osobiste przeżycia i przemyślenia, a przy tym doceniać ich indywidualny punkt widzenia, w każdej i każdym widząc autonomiczną jednostkę.
To jeszcze raz: mówiłam panu o narracji, że w Auschwitz nie było Polaków.
Zauważyła pani, kto rządzi w Izraelu? To nie takie proste. Nie można powiedzieć, że obecny premier Naftali Bennett reprezentuje lewicę, wręcz przeciwnie. Ale nie w tym rzecz: przez lata premierem był ktoś, kto wspierał frakcje separatystyczne w swojej partii i w partiach koalicji. A tam, gdzie rządzą nacjonaliści, religijni fundamentaliści, prawica czy po prostu starzy politycy każdej innej opcji, wszędzie tam historia jest wykorzystywana do dzielenia ludzi. Konflikt w rozumieniu historii pojawił się wtedy, kiedy i w Polsce, i w Izraelu rządziła właśnie prawica. I trzeba jasno powiedzieć, że prawicowe rządy wykazują głęboką niedojrzałość intelektualną w rozumieniu historii. Traktują ją jako pałkę do zaganiania współczesnych ludzi do skansenów historycznych podziałów. Chcą, by obywatelki i obywatele nie zadawali aktualnych pytań, tylko utożsamiali się z przebrzmiałymi odpowiedziami. Rozumienie Auschwitz, tego konglomeratu różnego typu obozów stworzonego przez narodowców niemieckich na terenie Polski, jako metafory daje wgląd w sytuację całego naszego społeczeństwa w czasie II wojny światowej. Otóż mamy obóz dla więźniów politycznych, przeciwników systemu hitlerowskiego. Siedzą tam różne narodowości, przeważnie obywatele polscy, ale też niemieccy antynaziści. Dziś prawica lansuje modę nazywania Auschwitz I obozem dla Polaków, w rozumieniu etnicznym i wyznaniowym. A przecież do powstania Birkenau zamykani tam byli również Żydzi, polscy obywatele i wrogowie nazizmu, a także np. jeńcy sowieccy, dla których jako pierwszych ten obóz był obozem zagłady – to na nich przeprowadzono pierwsze próby użycia cyklonu B. Cała idea
narodu rozumianego jako zbiorowisko etniczne, czyste genetycznie, jest naukową bzdurą, a państwo narodowe oparte na takim nieistniejącym zjawisku jest utopią.
CAŁY WYWIAD CZYTAJ W INTERNETOWYM WYDANIU MAGAZYNU "DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ">>>