To dane tylko z jednego, pierwszego dnia wyświetlania, ale i tak powinny szokować. Film "Miłość i miłosierdzie" Michała Kondrata zarobił na 797 pokazach w poniedziałek 28 października ponad 1,4 miliona dolarów. Dla porównania "Zimna wojna" na światowych rynkach zarobiła ponad 20 milionów dolarów przez cały czas wyświetlania.

Reklama

Oczywiście na sukces filmu w Stanach pracowały środowiska katolickie. Film był starannie promowany w wyselekcjonowanych miejscach, a bilety - tak jak przy wielkich hitach kinowych - trafiły do dystrybucji na długi czas przed premierą.

Trwa ładowanie wpisu

Reklama

Efekt był jednak zaskakujący nawet dla twórców filmu. "Film sprzedał się na pełnych salach. Wiele kin wyprzedało bilety na kilka tygodni przed pokazami, a masie osób nie udało się nabyć biletów, ze względu na komplety. W jednym z kin powiedziano nam że tylko raz mieli taką sytuację na otwarciu Gwiezdnych Wojen" - opowiada Michał Kondrat.

Jak podkreśla twórca: "To jest absolutny sukces nie tylko filmu, ale też polskiej kinematografii. Żaden polski film nie znalazł się nigdy nawet w pierwszej dziesiątce. Ale to nie koniec. Na prośbę widzów dystrybutor zagwarantował nam podobną ilość kin na 2 grudnia. Być może liczba tych kin i seansów wzrośnie. Niektóre seansy na 2 grudnia już są wyprzedane, co sprawia, że mamy szansę mieć znacznie większy wynik niż za pokazy 28 października."

Kamil Śmiałowski, krytyk filmowy i badacz popkultury tłumaczy skąd się wziął taki wynik:

Ten film faktycznie wszedł. W poniedziałek. I wyszedł. Co to znaczy? Że pojawił się tylko na jeden dzień i wszyscy którzy chcieli go zobaczyć (bo z pewnością usłyszeli o tym na niedzielnych kazaniach) popędzili do 797 kin w których był wyświetlany. I zostawili tam swoje pieniądze za bilety. Więc film nagle wypłynął mocno w box office. I może się tym chwalić.

Jak dodaje Michał Kondrat: "walczymy o 1 miejsce a amerykańskim box office i najlepszy wynik sprzedaży polskiego filmu w USA". Trzeba pamiętać, że dystrybucja filmu różni się od tej, jaką mają filmy promowane przez wielkich dystrybutorów. Nie obierając wilkiego sukcesu twórcom, bez regularnych pokazów, a nie tylko tych specjalnych, będzie to bardzo trudne do osiągnięcia.