Uhonorowany film nawiązuje do subkultury zwanej Mardi Gras Indians mającej w południowej Luizjanie prawie 200-letnią tradycję. Opowiada historię Afroamerykanina Demonda Melancona żyjącego w jednej z najbardziej zniszczonych dzielnic Nowego Orleanu przez huragan Katrina.
Mężczyzna przez cały rok sporządza ekstrawagancki strój, swoiste dzieło sztuki z plisowanego aksamitu, żółtych strusich piór i łatek z koralików przypominające obrazy olejne.
Gotowy kostium wielkości prawie 3 m i ważący ok. 50 kg zdobi blisko milion indywidualnie wszywanych koralików. Demond nosi to odzienie tylko w Mardi Gras, czyli Tłusty Wtorek.
"Mardi Gras Indians" z Nowego Orleanu rywalizują o to, kto zaprezentuje najpiękniejszy i najbardziej ekstrawagancki kostium. Już następnego dnia po konkursie zaczynają pracę nad nowym strojem, bo każdy może być użyty tylko raz.
Demond zanurzony jest w święte tradycje i rytuały, które kształtowały się w liczących dwa stulecia związkach między zbiegłymi niewolnikami a rdzennymi Amerykanami (Indianami). Służy on duchowej wspólnocie swego plemienia Młodzi Łowcy Seminole, zamieszkującego głównie zniszczoną przez Katrinę dzielnicę miasta.
Jury podkreśliło w uzasadnieniu werdyktu, że film wprowadza nas w świat artysty stojącego w obliczu wielu wyzwań, w tym przesiedlenia po Katrinie i gentryfikacji dzielnicy. Chce oddać cześć rdzennej ludności tych terenów, która zapewniała bezpieczną przystań zbiegłym z plantacji niewolnikom.
Pietrzyk wyjaśnił, że był przede wszystkim zainteresowany przedstawieniem życia jednej osoby, jej motywacji i pracy poświęconej przygotowaniu oryginalnego stroju.
"Dlaczego to robi? Na jakie godzi się poświęcenia? Z jakimi się to wiąże efektami ubocznymi dla niego oraz otoczenia?" – zastanawiał się reżyser.
Michał Pietrzyk jest producentem filmów m.in. dla National Geographic, Discovery i Travel Channel, a także współautorem scenariuszy do "Planety Singli" 2 i 3. Urodził się w Polsce. Jego ojciec był działaczem Solidarności.
"Moja żona pochodzi z Nowego Orleanu. Dziesięć lat temu odwiedziłem to niezwykłe miasto i miałem pierwszy kontakt z subkulturą zwaną Mardi Gras Indians. Wyglądało mi to wtedy na zwykły +teatr dla turystów+ ale kiedy poznałem głębokie znaczenie tej tradycji i piękno prezentowane na zniszczonym tle ubogich dzielnic Nowego Orleanu, postanowiłem wejść w ten tajemniczy świat i zrobić w nim film" – powiedział PAP reżyser.
"All on a Mardi Gras Day" rywalizował o wyróżnienie z blisko 100 krótkometrażowymi filmami zakwalifikowanymi do festiwalowego konkursu.
"Główną nagrodą za ciężką, roczną pracę nad filmem było przede wszystkim poznanie Demonda i jego niezwykłego świata. Cała ekipa filmu to cztery osoby, a na planie zdjęciowym było nas z operatorem Gabrielem tylko dwóch. Totalnie niezależni, nie mieliśmy opieki artystycznej i ufundowaliśmy ten projekt z własnych kart kredytowych" – mówił Pietrzyk.
Autorem zdjęć do filmu jest także Polak, mieszkający w Los Angeles, Gabriel Bienczycki.
"All on a Mardi Gras Day" był wcześniej prezentowany na tegorocznych festiwalach: Berlinale, Tribeca, Slamdance, oraz Big Sky Documentary Film Festival.
Seattle International Film Festival to 25-dniowa impreza, najbardziej popularna w Ameryce i prezentująca najwiekszą liczbę tytułów.