Autorem scenariusza i reżyserem był Richard Curtis, nazywany też mistrzem komedii. Na swoim koncie ma on tak ciepło przyjęte obrazy jak „Cztery wesela i pogrzeb”, „Notthing Hill”, czy dwie pierwsze części „Bridget Jones”. Curtis nie ukrywał, że zapatrzył się w „Pulp Fiction” Quentina Tarantino oaz w „Na skróty” Roberta Altmana i bardzo chciał stworzyć film, który będzie utkany z pozornie oddalonych od siebie historii, które w ważnych dla scenariusza momentach będą się wzajemnie przenikać.
Złośliwi mówili przed premierą, że to odrzut z „Czterech wesel i pogrzebu”. I rzeczywiście, reżyser potwierdził, że część scen, które się tu pojawiły spadły ze scenariusza poprzedniego dzieła Curtisa. Jak jednak tłumaczył sam zainteresowany nie dlatego, że były za słabe, ale dlatego że za bardzo odbiegały od klimatu komedii z Hugh Grantem i Andie MacDowell z 1993 roku.
Czymś co łączy dwa filmy jest też temat muzyczny. Wet Wet Wet niemal ćwierć wieku temu opanowali rynek muzyczny z tematem „Love Is All Around”. Curtis powiedział, że sam był w pewnym momencie przytłoczony popularnością nagrania, które wyskakiwało nawet z lodówki. Czy autor scenariusza i reżyser „To właśnie miłość” musiał odreagować tak mocno, że chciał wręcz zabić tę melodię? Chyba tak. Każdy kto widział „Love Actually” (tytuł oryginału) wie, że wątek ścigania się o prymat na świątecznym wydaniu listy najlepiej sprzedawanych płyt jest wiążącym scenariusz motywem. A obietnica rozebrania się wokalisty wykonującego ohydną świąteczną piosenkę (do melodii hitu Wet Wet Wet śpiewany jest tekst: I feel it in my fingers, I feel it in my toes, Christmas is all around me, and so the feeling grows It's written in the wind, It's everywhere I go, So if you really love Christmas, C'mon and let it snow?) W filmie wokalista nazywa się Billie Mack. Jest brzydki, co nadrabia fałszując. Gra go doskonale Bill Nighy.
I choć wielu uważa, że Nighy zagrał w filmie najlepiej nie on jest tu gwiazdą. Tę, w „To właśnie miłość” ciężko wybrać. Zagrali tu m.in. Alan Rickman, Emma Thompson, Hugh Grant, Keira Knightly, Colin Firth, Liam Neeson, Billy Bob Thornton oraz Rowan Atkinson.
W film wmieszała się wielka polityka. Hugh Grant grał zagubionego premiera Wielkiej Brytanii, Thornton – prezydenta Stanów Zjednoczonych. Bohater grany przez Hugh musiał co chwila udowadniać, że jest prawdziwym mężczyzną i był dla wielu nawet zbyt podobny do rezydującego na ów czas na Downing Street 10 Tony Blaira. Jeszcze inni wskazują, że na wyglądzie Granta w filmie wzoruje się kanadyjski premier Justin Trudeau.
Niestety wspomniany budynek był w filmie… atrapą. Ze względów bezpieczeństwa nie można było filmować obrazu na Downing Street, dlatego dokładną makietę budynku z pietyzmem odtworzono w Shepperton Studio. Problemu z bezpieczeństwem nie miały natomiast władze lotniska Heathrow, które wpuściły ekipę do siebie z otwartymi ramionami.
Wielką ściemą jest natomiast scena w Portugalii. Tamtejszą knajpę gra lokal, który tak naprawdę jest w… Marsylii i nazywa się Le Bar de la Marine, mieści się dokładnie przy 15 quai de Rive Neuve. I jeśli chodzi o kuchnię to nie ma najlepszych opinii…
Zdecydowana większość scen kręcona była późno w nocy. Powód był prosty – taka obsada musiała przyciągać tłumy, a tych, dla potrzeby szybkiej realizacji filmu warto było uniknąć. Takie ciekawostki na swym twitterze zdradzała angielska dziennikarka kulturalna – Emma Freud, która miała mocny wpływ na scenariusz bo… jest żoną Richarda Curtisa. To ona „wsypała” ekipę, że po taniości angażowała rodzinę do filmu. Ponoć w obrazie jako statyści pojawia się nawet mama Emmy Freud, a jej (ich) córka z kolei była jednym z homarów podczas pamiętnego przedstawienia szkolnego. Z kolei syn pojawia się w filmie jako dziecko, która ma twarz pomalowaną na Spider-Mana.
Obsada i twórcy filmu skorzystali na pofilmowej wyprzedaży. Po realizacji obrazu, ciuchy kupione na potrzebę kręcenia „To właśnie miłość” wystawione zostały na sprzedaż. Dziwnym przypadkiem większość z nich kupiła… Emma Freud.
Podejrzliwość fanów filmu budziły sceny… pornograficzne. Aktorzy nie korzystali z dublerów i paradowali na planie nago. Ponoć tylko Martin Freeman miał non stop założoną skarpetkę na interes – czy ze wstydu, czy by nie zawstydzać – tego niestety nie ujawniono.
I jeszcze jedna ciekawostka – tak, scena z kartkami z napisami zainspirowana była słynnym teledyskiem Boba Dylana.
Po latach ekipa spotkała się na planie filmu raz jeszcze – krótka wersja filmu „Red Nose Day Actually” była zorganizowana dla akcji charytatywnej nazywającej się właśnie „Red Nose Day”. Billy Mack tym razem wykonywał „Gimme All Your Lovin’”, a ekipa mówiła o niezwykłej podróży sentymentalnej.
Obraz miał swą premierę w Stanach Zjednoczonych 14 listopada 2003 roku. Co ciekawe, krytycy w Stanach Zjednoczonych delikatnie mówiąc nie przyjęli filmu ciepło. Pojawiły się zarzuty o powielanie pomysłów z innych komedii romantycznych, akcja miała być nawet zbyt skomplikowana, a obraz ostatecznie miał być co najwyżej sezonową ciekawostką. Po tygodniu trafił do dystrybucji w Wielkiej Brytanii. Co ciekawe – na mniejszym rynku brytyjskim film zarobił więcej Ponad 62 mln dol) niż na amerykańskim (59 mln dol).
Jak widać - twórcom i producentom filmu się powiodło. Obraz kosztował 45 milionów dolarów, przychody ze sprzedaży biletów kinowych znacznie przewyższyły zaś wydatki – 247 milionów dolarów. Co więcej filmu corocznie przynosi dalsze zyski – z tytułu praw do odtwarzania w telewizji i w serwisach VOD, ale także sprzedaży filmu na DVD. W tym roku „To właśnie miłość’ znów trafiło na listę najchętniej kupowanych produkcji w salonach Empik – wypatrujcie zatem, co dostaniecie pod choinką.
I na koniec jeszcze jedna uwaga – pytałem wielu gwiazd rocka, czy mają za darmo narkotyki. Większość odpowiedziała, że niestety, ale musi za nie płacić. A najczęściej to tak w ogóle odurza się wodą mineralną...