Dla wielu osób obserwujących rynek kinowy nowy film ze świata "Gwiezdnych wojen" jest pewnego rodzaju zagadką. Bo z jednej strony nawiązuje do kultowej serii, jednej z najbardziej znanych marek w historii show biznesu, ale z drugiej strony – tego tu jeszcze nie dawali. Oto bowiem nowa część nie jest filmem, który możemy ustawić w chronologii dotychczasowych zdarzeń. To obraz, który jako pierwszy dzieje się "w świecie", ma nam poszerzyć obraz, a tych, którzy wyznawcami nie są, nawrócić. Reżyser Gareth Edwards mówi nawet, że można nawet o "Gwiezdnych wojnach" nie wiedzieć nic, by z przyjemnością obejrzeć "Łotra 1". Zaklinanie widzów do kina może się przydać, bo coraz więcej osób twierdzi, że film nie będzie tak wielkim hitem kasowym, jak "Przebudzenie mocy"
To był rekord
"Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy" pojawiło się w kinach rok temu – podobnie jak "Łotr 1" w połowie grudnia. Takie terminy nie są wybierane przez przypadek. Duża część filmów, na które rodziny lub ich część (model ojciec z synem) mogą wybrać się do kina wchodzi na Boże Narodzenie. Inne wielkie, planowane na tę część roku przeboje debiutują na przełomie listopada i grudnia. W Polsce na 15 grudnia nie zaplanowano tylko jedną premierę kinową, mimo że dwa tygodnie wcześniej było ich aż dziesięć. Wszystko to ma sprzyjać powtórzeniu rekordu.
"Przebudzenie mocy" ustanowiło rekord najlepszego otwarcia w historii kina. Zarobiło niemal ćwierć miliarda dolarów i wyprzedziło inny wielki hit – "Jurassic World" o ponad 40 milionów dolarów.
Obraz z 2015 roku miał jednak ogromny plus – oto bowiem legendarna historia, która wydawała się zakończoną, która stała się sama w sobie elementem kultury i popkultury , stała się źródłem odesłań i nawiązań, ożyła. Wszyscy byli ciekawi, co nowego może się tam pojawić, w jaki sposób i czy w ogóle powrócą stare postaci. I czy nowa część jest w stanie dorównać poziomem poprzednikom.
Słabe projekcje
Deadline.com oraz The Hollywood Reporter, które zazwyczaj dobrze przewidują wyniki wielkich filmów, piszą, że "Lotr 1" powinien otworzyć się na poziomie od 100 do 150 milionów dolarów. Sprawiłoby to, że film, który kosztował około 200 milionów dolarów na pewno się zwróci. Ale jednocześnie doprowadziłoby do sytuacji, że byłoby to otwarcie poniżej wyniku ostatnich filmów o Batmanie, czy części obrazów z serii "Saga. Zmierzch". To z kolei w ciekawym świetle stawiałoby to, jak świat "Gwiezdnych wojen" ma być pozycjonowany w przyszłości.
Rezygnacja ze statusu legendy i przejście do grona filmowych-marek sieciówek dokona się jeśli film nie będzie reprezentował poziomu, który zaakceptują zarówno zwykli fani, jak i ci, których nazywamy wyznawcami. Ale czy tak będzie przekonamy się 15 grudnia.