Nim stał się gwiazdą, Harrison Ford (z wykształcenia filozof) grywał niewielkie role w produkcjach telewizyjnych. Niezadowolony z takiego rozwoju swojej kariery i nękany ciągłymi kłopotami finansowymi (a miał na utrzymaniu żonę i dwóch małych synów), aktor postanowił się przebranżowić i zajął się ciesielką. Przygodę ze stolarstwem rozpoczął, gdy musiał wyremontować własny dom, a potem przez przypadek dostał pierwsze zlecenie.

Reklama

– Znajomy, który współpracował z muzykiem Sergio Mendesem, uznał mnie za zawodowego cieślę, bo ciągle z nim rozmawiałem o tym remoncie. No i polecił mnie, gdy Mendes mu powiedział, że szuka fachowca do budowy studia nagraniowego na podwórku jego posesji. Potrzebowałem tych pieniędzy, więc kupiłem kilka podręczników ciesielstwa i zbudowałem Mendesowi jego studio. Był tak zadowolony, że potem polecał mnie następnym w Hollywood – wspominał Harrison Ford w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". I właśnie z tego okresu pochodzi zdjęcie opublikowane przez brazylijskiego muzyka Sergio Mendesa na Facebooku z podpisem: – Before Han Solo, there was a great carpenter named Harrison Ford.

Reklama

Byłem specyficznym cieślą realizującym prywatne projekty bogatych ludzi – opowiadał Ford w rozmowie z Wojciechem Orlińskim. – Jednocześnie ciągle byłem zapraszany na próbne zdjęcia, tylko że teraz nie szedłem już na nie spięty – po prostu na chwilę odkładałem narzędzia i w roboczym stroju wpadałem na casting. I dostawałem drugoplanowe role: "American Graffiti", "Rozmowa"... Kończyłem właśnie skomplikowany ozdobny portal przy wejściu do nowego biura Francisa Forda Coppoli, kiedy George Lucas po raz pierwszy powiedział mi, że pracuje nad filmem, który po wielu przeróbkach stał się w końcu "Gwiezdnymi wojnami" – mówił legendarny aktor w wywiadzie dla portalu wyborcza.pl. W przerwie w czasie castingu Lucas pozwolił Fordowi przeczytać kwestie Hana Solo i dał mu rolę pilota Sokoła Millenium w pierwszej trylogii "Gwiezdnych wojen". Rolę, która przyniosła międzynarodową sławę.

Stolarstwo do dziś pozostaje hobby gwiazdora, który podkreśla, że na wykonane prace daje dożywotnią gwarancję. – Gdyby Coppola choćby teraz zadzwonił, że coś mu się sypie – biorę narzędzia i przyjeżdżam naprawiać – zapewnia Harrison Ford.