Nie można tragedii smoleńskiej zostawić, zapomnieć o niej, wmawiać sobie, że wszystko jest OK. Bo nie jest. I ten mój sprzeciw był też mocnym impulsem do przyjęcia roli w przedsięwzięciu apelującym o prawdę - mówi w rozmowie z tygodnikiem "wSieci" Lech Łotocki, który w filmie "Smoleńsk" Antoniego Krauzego zagra śp. Lecha Kaczyńskiego.
Czytaj także>>> "Smoleńsk" nie wejdzie na ekrany? Dziennik.pl o kulisach powstawania filmu
W rozmowie aktor ujawnia w jaki sposób rola Lecha Kaczyńskiego trafiła do niego: Dostałem zaproszenie na zdjęcia próbne. Zastanawiałem się chwilę, bo w środowisku to sprawa… napięta.(…) Ale zdecydowałem się wziąć udział w castingu, przygotowałem, jak mnie poproszono, próbkę aktorską. Było to przemówienie gruzińskie Lecha Kaczyńskiego na słynnym wiecu w Tbilisi. Ucząc się tego tekstu, zdałem sobie sprawę z tego, jak ważny to tekst, ile zostało tam poruszonych wątków, jak bardzo aktualne są tamte słowa i jak niewygodne dla niektórych. Aktor dodaje: Tamte zdjęcia wyraźnie mi nie poszły. To, co powinienem był pokazać przed kamerą, wykrzyczałem z odpowiednią energią dopiero po zejściu z planu. Tak bywa w życiu aktora. Moje drugie spotkanie z Antonim Krauzem było bardziej udane. Tak w każdym razie wnioskuję po decyzji, by to mnie powierzyć rolę.
Jestem aktorem, przyjąłem rolę i moim zadaniem jest pokazanie człowieka, którego chcę zagrać jak najpełniej. Muszę odnaleźć i pokazać jego rozmaite cechy. Oczywiście nie sam, film to całość, scenariusz, praca wielu ludzi i najważniejsze - współpraca z reżyserem - mówi Łotocki.
Na negatywne i obraźliwe komentarze internautów zareagowała publicznie Ewa Wanat, która w komentarzu w portalu gazeta.pl napisała: Zbiera mi się na wymioty, kiedy czytam różne komentarze na temat decyzji Lecha Łotockiego, żeby zagrać Lecha Kaczyńskiego. Piszą ludzie, którzy z polskich aktorów kojarzą wyłącznie tych, którzy się pokazują w telenowelach. Ludzie, którzy do teatru wybiorą się może raz na ruski rok albo i rzadziej.
Lech Łotocki jest wspaniałym, charakterystycznym aktorem o specyficznej, niepokojącej, nieco neurotycznej ekspresji, jest aktorem rozedrganym, zatrzymującym się często w pół drogi, kiedy ktoś inny już by ostro szarżował, zawieszonym pomiędzy różnymi światami, nieoczywistym, ciekawym - pisze Wanat. - Jest od wielu lat jednym z filarów aktorskiego zespołu Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa. Widziałam go na przestrzeni kilkudziesięciu lat w wielu spektaklach - dodaje redaktor naczelna Polskiego Radia RDC.