Napisany przez niego miniserial "Koniec defilady" okazał się największym przebojem stacji BBC Two od czasu emisji serialu "Rzym", gromadząc w domach ponad trzy miliony widzów. Niejako przy okazji przypomniał Brytyjczykom o tetralogii autorstwa Forda Madoksa Forda, która po emisji pierwszego odcinka zaczęła znikać z księgarń w trybie ekspresowym. I nic w tym dziwnego, nowe dzieło laureata Oscara (za "Zakochanego Szekspira") to bowiem inteligentnie napisana historia miłosnego trójkąta rozgrywająca się na początku ubiegłego wieku w środowisku wyspiarskiej arystokracji. Trzeba dodać, że pozbawiona ckliwości i charakterologicznych uproszczeń, opowiadająca – mówiąc w skrócie – o nieustającym konflikcie uczucia z obowiązkiem.
Początek znajomości z Sylvią Satterthwaite (Rebecca Hall) – przypieczętowany spontanicznym zbliżeniem miłosnym w pociągowym przedziale – nie zwiastuje dla Christophera Tietjensa (Benedict Cumberbatch) nadchodzącego pasma nieszczęść. Kilka tygodni później para jest już po ślubie i mało kto czyni tajemnicę z tego, że młody arystokrata został złowiony przez wytrawną manipulantkę, która polowała na męża, będąc już przy nadziei. Duma i poczucie obowiązku względem instytucji małżeństwa nie pozwalają mu jednak na porzucenie żony, więc godzi się na wychowanie nie swojego dziecka. Sylvia jedną ze swoich życiowych przyjemności czyni sączenie jadu w serce Christophera, nieustannie docinając mu, prowokując, aż wreszcie wyjeżdża z kochankiem. Podczas jej nieobecności strapiony mężczyzna poznaje młodziutką sufrażystkę Valentine Wallop, której uroda i intelekt wydają mu się intrygujące. Sprawy dodatkowo komplikują się, gdy znudzona Sylvia prosi męża o pozwolenie na powrót do domu, obiecując dochowanie mu wierności.
KONIEC DEFILADY | reż. Tom Stoppard | dystrybucja: Best Film