Uwaga wygłoszona przez główną bohaterkę to z jednej strony dobrze znany fanom twórcy "CK" Alana Balla patent na przekraczanie narracyjnych schematów, metażart i mrugnięcie okiem do widzów, którzy bezbłędnie rozpoznają różne smaki popkulturowej papki. Z drugiej zaś tyleż ironiczne, co adekwatne podsumowanie fabularnych zawirowań czwartej serii. Po wampirach, wilkołakach, zmiennokształtnych i wróżkach Bon Temps nawiedzają wiedźmy (niektóre nie do końca żywe), a duszne miasteczko staje się areną dla popisów czarnej magii.
Jedną z pierwszych ofiar tej świeżo objawionej mocy pada Eric Northman (Alexander Skarsgard) wysłany przez nowego wampirzego króla Luizjany Billa Comptona (Stephen Moyer), by położyć kres magicznym praktykom. Na skutek klątwy rzuconej przez Marnie (Fiona Shaw) traci pamięć, a wraz nią cały swój arogancki urok. Na szczęście w wersji bezbronnego chłopca Eric nie przestaje być pociągający, zwłaszcza dla Sookie, która udziela mu schronienia.
Panna Stackhouse jak zwykle miota się w uczuciowej magmie między Erikiem, Billem i przystojnym wilkołakiem Alcidem (Joe Manganiello) – ten ostatni trop prowadzi ją zresztą do kolejnej konfrontacji z rasową suką, jaką jest dziewczyna wilkołaka Debbie Pelt (Brit Morgan). Przy okazji zaś staje do walki z sabatem, do pomocy mając dwóch homoseksualnych kochanków i samozwańczych wiedźminów Jesusa (Kevin Alejandro) i Lafayette'a (Nelsan Ellis).
Atmosfera jest więc gęsta i duszna nie tylko od magii, ale i seksu – to akurat pozostaje w "Czystej krwi" bez zmian. Niestety siadające tempo akcji, niezgrabne rozwiązania fabularne i godne opery mydlanej dialogi zwiastują chyba koniec tej fantastycznej serii.
CZYSTA KREW | sezon 4 | dystrybucja: Galapagos