W ostatniej serii "Czystej krwi" poziom kiczu przekroczył znacznie nawet tę dawkę, którą dopuszczała konwencja (a ta była wysoka). Przypomnijmy, że miasteczko Bon Temps w Luizjanie nawiedziły już wszystkie możliwe plagi. Pozyskanie przez wampiry praw obywatelskich było zaledwie niewinnym początkiem. W okolicy od dawna grasowały już hordy wilkołaków, a w życie mieszkańców bezpardonowo wtrącały się wróżki. Odparto atak podstępnej Menady i zakusy nawiedzonej przez ducha wiccanki.
Był bunt wampirów, było natarcie fanatyków z chrześcijańskiej sekty. Potem zniszczono fabrykę syntetycznej krwi i zmutowano wirus, dziesiątkujący populację krwiopijców. Przez siedem sezonów serialu wylano hektolitry krwi, był ostry seks, nie brakowało najbardziej perwersyjnej przemocy. Do końca rozgrywki dotrwali tylko główni bohaterowie: Sookie, Bill, Pam, Jessica i Jason.
Dość powiedzieć, że twórcy "Czystej krwi" nie zakończyli ich wątków z takim polotem, z jakim zaczęli siedmioletnią przygodę z "True Blood".
Reklama
Czysta krew, sezon 7 | dystrybucja: Galapagos