PROSTO Z CANNES: "Amy", czyli dokument o Amy Winehouse. Ojciec artystki pozywa twórców
1 Nie ma lepszej promocji, niż skandal. Cannes aż nadto dobrze o tym wie. Wystarczy przypomnieć chociażby dwie ubiegłoroczne kontrowersje. Pierwsza dotyczyła otwierającego festiwal filmu Oliviera Dahana "Grace, księżna Monako". Rodzina Grimaldich nie tylko nie przyjęła zaproszenia na premierę filmu, lecz oskarżyła twórców o to, że historia relacji miedzy Rainerem i Grace została wypaczona dla celów komercyjnych w tym sensie ze książę został przedstawiony w negatywnym świetle, a postać księżnej wyidealizowano. Jeszcze dalej posunęła się Anna Sinclair, milionerka i żona aresztowanego za seksualne molestowanie pokojówki w hotelu byłego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominka Straussa-Khana która to historia zainspirowała Abla Ferrarę do zrealizowania głośnego "Witamy w Nowym Jorku". Film nie wszedł na francuskie ekrany i doczekał się jedynie dystrybucji w internecie, ponieważ Sinclair zapowiedziała, że w przeciwnym razie wytoczy twórcom i producentom proces, żądając gigantycznego odszkodowania.
PAP/EPA / IAN LANGSDON
2 O ile jednak w przypadku niezbyt wysokiego lotu dziełka Ferrary i kompletnie nieudanej realizacji Dahana atmosfera skandalu ratować miała oba filmy przed klapą, o tyle niezadowolenie rodziny Amy Winehouse w związku z premiera na tegorocznym Cannes dokumentu Asifa Kapadii pt: "Amy" nie było w ogóle potrzebne po to by w ten sposób sztucznie wzbudzać i podkręcać zainteresowanie. Sama postać Amy, legendarnej wokalistki, która zmarła w 2011 roku w wieku zaledwie 27 lat z przedawkowania alkoholu i narkotyków jest już wystarczającym magnesem. A i postać Asifa Kapadii, który wcześniej zasłynął rewelacyjnym dokumentem "Senna" o brazylijskim mistrzu Formuły 1 jest gwarancja ze powstanie film nie goniący za sensacja ale próbujący zbliżyć się do prawdy o Amy i jej muzycznego geniuszu.
PAP/EPA / GUILLAUME HORCAJUELO
3 Tymczasem ojciec wokalistki Mitch Winehouse, który zgodził się w filmie wystapić zamierza pozwać twórców dokumentu do sądu. Twierdzi, że reżyser nie trzyma się faktów, koncentruje się na wypowiedziach ludzi, z którymi Amy nie utrzymywała kontaktu w ostatnim roku jej życia albo osób luźno związanych z artystką. Największy jednak żal ma do Asifa Kapadii o to, że ten jego zdaniem uczynił go jednym z winowajców depresji Amy i w konsekwencji doprowadził do jej tragicznych w skutkach uzależnień. Według Mitcha głównym winnym jest mąż Amy, w którym była szaleńczo zakochana, niejaki Blake Fielder-Civil. Asif przytacza jednak w filmie wypowiedz Blake'a, w którym ten twierdzi, że to nie crack i heroina, a wcześniej alkohol zniszczyły Amy, ale jej własny ojciec.
PAP/EPA / GUILLAUME HORCAJUELO
4 Jeżeli ktoś do kogoś może tu mieć żal to z całą pewnością Mitch do Blake'a ale nie do reżysera filmu. Wyraźnie pokazuje ojca jako osobę, która próbowała pomoc swojej córce, wręcz nalegała na jej rehabilitacje. Nie przypadkiem w jednej z bardzo osobistych piosenek Amy pokpiwa z wysiłków ojca, by poddała się kuracji. To jednak nie wyczerpuje wszystkich powodów dla których gwiazda wpadła w zgubne dla jej życia i talentu nałogi. W ten świat wciągnął ja Blake, lecz nie doszłoby do tego, gdyby nie – i o tym także ten film opowiada – kompletne nieprzygotowanie młodziutkiej wokalistki do mega sławy, jaka zbyt wcześnie na nią spadła. W wywiadzie dla "Screen International" Asif Kapadia podkreśla, że zależało mu na tym, by pokazać Amy przed wszystkim poprzez jej muzykę, szalenie osobiste teksty, niezwykły poruszający głos. To one tworzą narracje tego filmu i zarazem najbardziej uczciwy sposób wyrażenia siebie. Kiedy jeden z dziennikarzy w filmie pyta Amy, co oznacza dla niej sukces, ta odpowiada że – wolność. Nie sława, pieniądze czy nawet Nagroda Gramy, ale możliwość robienia tego, co się kocha i z ludźmi, których się ceni i podziwia jak choćby jej idol z dzieciństwa Tonny Benett, z którym śpiewa w duecie.
PAP/EPA / FRANCK ROBICHON
5 Z filmu Kapadii wyłania się i to jest moim zadaniem jego wielką siłą – mała, ukryta pod przerysowanym makijażem i wytapirowanymi fryzurami oraz seksownymi strojami wystraszona, bezbronna i krucha dziewczynka, która nie radzi sobie z wielkim zainteresowaniem paparazzich i mediów. Nie wytrzymuje ich obcesowości i brutalności, braku empatii i delikatności. Wstrząsająca jest scena, kiedy Jared Leto, prowadzący popularny w Ameryce talk show pyta czy teraz po kolejnym odwyku Amy nie przygotuje albumu pt: "Kokaina"? Nie przypadkiem też Kapadia pokazuje na ekranie teksty piosenek Amy pisane jej własnoręcznym pismem. Uderza jego dziecinny charakter. Bo Amy zawsze chciała pozostać zwyczajną dziewczyną z sąsiedztwa, z londyńskiego Camden, w którym się wychowała i które lubiła. Taką fajną kumpelą, z która każdy chciałby się zaprzyjaźnić. Alkohol i narkotyki znieczulały, pozwalały uciec, zapomnieć o potwornym świecie show biznesu i jego wilczych prawach.
PAP/EPA / IAN LANGSDON
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję