"Sława ją zabiła". Kontrowersyjna historia Amy Winehouse w polskich kinach
1 Kapadia i spółka złożyli z tego dokument oparty na archiwalnych zdjęciach, bez gadających głów. Wypowiedzi zostały okraszone materiałami wideo sprzed lat. Widzimy Amy wśród rodziny jako kilkuletnie dziecko i zbuntowaną nastolatką, wreszcie z różnych okresów kariery. Opis jej muzycznej drogi przeplata się z wątkami z "normalnego" życia. Im dłużej trwa "Amy", tym bardziej na bok odsuwane są wątki muzyczne.
PAP Archiwalny / Andy Cantillon
2 Dokument staje się opowieścią o wyniszczających skutkach sławy, do której, jak słusznie zauważa jeden z bohaterów filmu, nikt nie jest się w stanie przygotować. A kiedy grono ludzi zaczyna robić za ciebie niemal wszystko, kończy się normalne życie. Wtedy problemy Amy zaczynają się pogłębiać, choć nie pojawiły się w momencie, gdy zrealizowała swój pierwszy album, lecz dużo wcześniej.
PAP Archiwalny / SHAWN THEW
3 Winehouse nie jest pierwszą wybitną artystką z takim życiorysem i zapewne nie ostatnią. W wielu miejscach jej biografię można zestawić chociażby z życiorysem Kurta Cobaina, lidera zespołu Nirvana (rozstanie rodziców, przyjmowanie leków psychotropowych od dziecka). Zaszczucie medialne też nie było wyjątkiem. Wystarczy wspomnieć, co przed laty działo się z Michaelem Jacksonem, Madonną, Whitney Houston czy George’em Michaelem. Medialnej nagonce Kapadia poświęca sporo miejsca, znajdując w mediach współwinnych tego, co się stało. Widzimy więc Amy uciekającą przed paparazzi, wyśmiewających jej problemy z używkami słynnych prowadzących talk-show (na przykład Jaya Leno), dostaje się tabloidom opisującym każde jej potknięcie.
Shutterstock
4 Można odnieść wrażenie, że niektóre z tych scen Kapadia jeszcze podkręca, dodając do zdjęć z paparazzi zgłośnione dźwięki aparatów i oślepiające błyski fleszy. Niepotrzebnie daje nam jasne sygnały, kto jest współwinny temu, co się stało z Amy. Podobnie bezpardonowo potraktował też jej byłego męża oraz ojca. Nie dziwne więc, że rodzina nie była zadowolona z końcowego efektu "Amy".
PAP Archiwalny / DOMENECH CASTELLO
5 Dodatkowo w drugiej części Kapadia tak bardzo epatuje wizerunkiem upadłej Amy, czy to w jej londyńskim domu, czy na słynnym koncercie w Belgradzie, na którym ledwo trzymała się na nogach. A chcąc dosadnie zaznaczyć wagę niektórych wypowiedzi, zatrzymuje się na nich na dłużej, podkreślając je dramatyczną muzyką. Tak jakby się bał, że widzowi nie zapadną one wystarczająco mocno w pamięci.
YouTube
6 Największą wartością "Amy" pozostaje część muzyczna, fragmenty zza kulis dotyczące głównie pracy przy mikrofonie oraz gitarze, a także przypomnienie najważniejszych lirycznych wypowiedzi Amy Winehouse. Dzięki Kapadii, a raczej zdjęciom, których użył, możemy oglądać genialne sceny i dialogi ze spotkania wokalistki z jej wielkim idolem Tonym Bennettem.
Sony Music
7 Niesamowite wrażenie robią też materiały live z czasu przed wybuchem jej popularności, sprzed płyty "Back to Black". Nie tylko z jej normalnych koncertów, lecz także z występu w pokoju podczas przesłuchania w jednej z wytwórni. Okolice wydania płyty "Frank" w 2003 roku to chyba najlepszy czas dla Amy. Przesiąknięty jazzem materiał nie odniósł nawet w połowie takiego sukcesu jak późniejszy "Back to Black", ale jest doskonałym świadectwem świeżości, a jednocześnie muzycznych korzeni Winehouse.
PAP Archiwalny / Retna Spiros Politis
8 Amy Winehouse zawsze marzyła o tym, by być wokalistką jazzową , a nie piosenkarką, i śpiewać tak, jak się śpiewa jazz: w zadymionej knajpie, a nie na stadionie dla tysięcy ludzi. Te czasy miały już jednak nie powrócić. Znakomite są fragmenty wywiadów, w których Amy opowiada o swojej fascynacji jazzem (zarażała nim przyjaciół, m.in. Questlove'a i Mos Defa, z którymi chciała stworzyć projekt muzyczny) oraz jak potrafi rzucić celną ripostą i szczerą sentencję, zbijając z tropu dziennikarzy.
Media
9 Bezkompromisowa chciała być też na scenie i w studiu. Kiedy tylko pojawiły się sukcesy, coraz mniej zaczynało zależeć od niej i to kierowało ją coraz mocniej w destrukcję. Uderzające jest to, że wszyscy dobrze wiedzieli, że Amy pogrąża się coraz bardziej i balansuje na granicy śmierci. Wypowiadający się w filmie starają się usprawiedliwiać, ale właściwie bez winy pozostaje (według twórców) tylko jej pierwszy menedżer Nick Shymansky, który notabene mocno współpracował z autorami dokumentu.
Newspix / Nancy Kaszerman
10 Film o Amy już odniósł sukces. W pierwszy weekend wyświetlania zarobił na Wyspach ponad pół miliona funtów (rekord wśród dokumentów brytyjskich). Na pewno pomogło w tym medialne zawirowanie po premierze w związku z protestami ojca artystki i jej byłych partnerów. Zdaje się, że ponownie górę nad jej muzyką wzięły aspekty pozamuzyczne.
YouTube
11 Oby więcej ludzi poszło na "Amy", by posłuchać jej doskonałego głosu z archiwalnych koncertów i poznać jej muzyczną drogę, a nie zobaczyć, jak staczała się nieuchronnie w dół i jak masa ludzi wysysała z niej energię, którą chciała poświęcić na śpiewanie jazzu. Tony Bennett uważa, że można by ją postawić na równi w rzędzie z Billie Holiday i Ellą Fitzgerald. Na pewno byłaby jego słowami speszona.
Media
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję