Zezowate szczęście panów Stuhrów. "Obywatel" wchodzi do kin [RECENZJA]
1 Wiele ekranowych zdarzeń w "Obywatelu" jest opartych na przeżyciach reżysera, choć w żadnej mierze nie można traktować tego jako filmowej autobiografii. Jan Bratek (odgrywany zarówno przez samego Stuhra, jak i jego syna Macieja) z powodzeniem mógłby zostać uznany za kuzyna Jana Piszczyka. Bo w filmie Jerzego Stuhra w ogóle sporo jest z "Zezowatego szczęścia" Andrzeja Munka. Ten sam mechanizm, który wikła bohatera w kolejne historyczne zawieruchy czy podobny sposób naigrawania się z protagonisty. Wynikający raczej z sympatii aniżeli złośliwości
Media
2 Bratek, podobnie jak wcześniej Piszczyk, niemal zawsze znajdzie się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. I kiedy chce dobrze, możemy być pewni, że wyjdzie dokładnie odwrotnie, niezależnie od ustroju. Bo nie o wartościowanie tu chodzi. Choć niektórych pewnie to oburzy, reżyser z podobną swadą żartuje z ubecji, jak i Solidarności (na marginesie, świetny epizod Piotra Głowackiego), kleru czy karierowiczów. Można odnieść wrażenie, że dla Stuhra w tym filmie nie ma świętych głów. I bardzo dobrze. Bo jeżeli sami nie nauczymy się z siebie śmiać, nikt za nas tego nie zrobi
Media
3 "Obywatel" to rodzaj egzaminu, na ile do pewnych spraw potrafimy podejść z dystansem i z przymrużeniem oka spojrzeć na nasze narodowe przywary. Te poważniejsze i te zupełnie błahe. Choć sam Stuhr chyba nie do końca wierzy w swoją publiczność (a przynajmniej w pewną jej część), przekonując, że zapewne będzie mógł liczyć na "sympatię" po stronie prawicy
Media
4 Trudno się Stuhrowi dziwić, bo kiedy pojawia się zarzut niewykorzystanej szansy rozliczenia się z przeszłością, muszę przyznać, że i ja czegoś tu nie rozumiem. Bo przecież zupełnie nie o to tu idzie. To film zrobiony z potrzeby serca, a nie z potrzeby sumienia. W rozmowie z Jackiem Szczerbą reżyser wyznaje: – Moja ambicja była inna: uśmiechnij się trochę, cholera jasna. Chciałem być jak Roberto Benigni, jak Nanni Moretti, to są moi kumple, od nich się tego uczyłem. I nawet jeżeli nie jest żadnym z nich, jeżeli ktoś ani razu podczas projekcji "Obywatela" się nie uśmiechnie, to musi wieść dość smutny żywot
Media
5
Media
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję