Przeklęty "Buntownik bez powodu". Legendarny film wrócił do kin [ZDJĘCIA]
1 Po drugiej wojnie światowej kino hollywoodzkie nie potrafiło, ale również nie miało pomysłu na to, w jaki sposób opowiadać o problemach młodych ludzi w Ameryce. Czy tematem przewodnim powinna być wojna, cierpienie czy może infantylne opowieści o pierwszych zakochaniu, konfliktach rówieśniczych w gronie nastolatków? Nicholas Ray w zasadzie jako pierwszy spróbował pokazać w Hollywood prawdziwe nastroje ówczesnych osiemnastolatków. Piętnaście lat od kapitulacji Niemiec młodzi ludzie mieli dosyć powagi, starali się odnaleźć w rzeczywistości na nowo. Ich problemy nie wiązały się z sytuacją międzynarodową czy publiczną, ale prywatną, intymną. Chodziło o kłopoty z tożsamością, niemożność nawiązywania właściwego kontaktu z rodzicami, osobowościowe zagubienie wywołane dojrzewaniem. Ray pokazał te dylematy bez retuszu, chociaż w kilku ważnych fragmentach musiał iść na ustępstwa wobec cenzury obyczajowej
Media
2 W "Buntowniku bez powodu" rzeczywistość dzieli się na dwie odrębne części. Strefę ludzi dorosłych, zbyt poważnych, zasklepionych w surowych zasadach, nietolerancyjnych oraz frenezję zagubionej młodości szukającej zrozumienia u starszych, ale nieznajdującej jej. Żeby ów odważny koncept mógł się powieść, Nicholas Ray musiał znaleźć świeże, nieograne wcześniej twarze aktorskie. Trafił najlepiej jak tylko możliwe. Odnalazł Jamesa Deana
AKPA
3 W wydanych w tym roku "Filmidłach" Agnieszki Osieckiej, zbiorze szkiców filmowych poetki, znalazła się także recenzja "Buntownika bez powodu". Osiecka pisała o Deanie: – Zbuntowany przeciwko wszystkiemu, bezsilny wobec wszystkiego. Po wielu latach trudno jednoznacznie oceniać jego aktorstwo. Wyrokować, co u Deana było nowatorskie, co jednak przesadzone. Idealnie trafił w filmowy czas: spotkał utalentowanych reżyserów, którzy potrafili złapać w locie wielki czas Jamesa. Nie ma żadnego znaczenia detektywistyczne śledztwo, czy James Dean był rzeczywiście podobny do Jima Starka z "Buntownika bez powodu", czy popkulturowo wymyślił siebie na modłę bohatera filmu, na pewno jednak jego legendy nie można było zaprogramować. Legendę tworzą czasy
AKPA
4 Najwidoczniej James Dean uruchomił w połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku nieoczywistą potrzebę intymnego sprzeciwu wobec spraw niekoniecznie wielkiej wagi: surowego wychowania rodziców, braku miłości, poczucia odrzucenia, nadziei na udane życie erotyczne. "Buntem bez powodu" idealnie trafił w zbiorową podświadomość, a jego mit zupełnie się nie zdewaluował, niezależnie od kolejnych rewolt, rebelii i skandali. Nie zestarzał się zresztą ani on, ani nawet jego fryzura. W 1955 roku, kiedy kręcono "Buntownika bez powodu", obowiązywały zabawne grzywki na żelu, dzisiaj szczyt obciachu, tymczasem niesforne fale Deana wciąż są na fali
Media
5 Marilyn Monroe powiedziała po jego śmierci: – Bez Deana już nigdy nie będę taka sama. Nigdy nie przestanie mi go brakować. Wciąż brakuje ich obojga. Wybrańcy bogów umierają młodo, zostają na zawsze
AKPA
Powiązane
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję