"Polak potrzebny od zaraz" już na DVD Inne

Można by nawet poczuć się dowartościowanym. Napływ Polaków na Wyspy stał się tam tak istotnym zjawiskiem, że filmy na ten temat kręcą nie tylko rodzimi twórcy (Greg Zgliński i jego serial "Londyńczycy"), ale i najbardziej cenieni reżyserzy stamtąd. Ken Loach to bowiem absolutna czołówka brytyjskiego kina. A przy tym artysta, który obok Mike’a Leigh nadaje mu najbardziej oryginalną z barw. Z zacięciem dokumentalisty bierze pod lupę strukturę społeczeństwa, bada narastające jego rozwarstwienie, prześwietla z pasją niesprawiedliwość rządzących nim reguł. Hasło "kino zaangażowane" kojarzy się z Loachem nieodłącznie.

W sumie nic dziwnego, że napływ siły roboczej ze Wschodu i jego niespotykana dotąd skala zainteresowały właśnie tego reżysera. Loach kręcił przez kilka dni na Śląsku, do głównej męskiej roli zaangażował Lesława Żurka, współproducentami są m.in. Polski Instytut Sztuki Filmowej i SPI. Wszystko to uczyniło z produkcji "Polaka..." sensację także nad Wisłą. Potem doszła nagroda za scenariusz na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji dla stałego współpracownika artysty Paula Laverty’ego i film opatrzono zaocznie znakiem jakości. Przemknął przez polskie ekrany, a teraz trafia na DVD, co pozwala wreszcie przyjrzeć mu się bliżej. Ta konfrontacja wypada dla dzieła Loacha morderczo.

Zgodnie z wojującą lewicową ideologią ma on do powiedzenia tylko tyle, że kapitalizm niepodzielnie rządzący na Wyspach to pomiot diabła. Wszyscy padają jego ofiarami. Przybysze z Polski albo Iranu po pracę legalną lub nielegalną, bo przecież uczciwy zarobek powinien czekać na nich podany na złotej tacy. Właściciele agencji pośrednictwa pracy, bo służą bezwiednie zbrodniczemu systemowi, a ten i tak nabija ich po kolei w butelkę. A już najgorsi są bogaci przedsiębiorcy i właściciele fabryk. Nie dość, że szmalu mają jak lodu, to jeszcze za straszną harówę płacą czekami bez pokrycia.

Ilustracji tych odkrywczych tez służy w filmie historia Angie (bezbarwna Kierston Wareing), właścicielki agencji pośrednictwa, która pada ofiarą zemsty bezwiednie oszukanych przez nią klientów, a potem dowiaduje o sobie rzeczy, których zapewne wolałaby nie wiedzieć. W tle błąka się jeszcze niejaki Karol (nijaki Lesław Żurek), Polak szukający w Anglii pracy, oczywiście. Z nim połączy Angie przelotny romans, ale ponieważ spotkali się w piekle, ich miłość nie ma szans, oczywiście...

W oryginale film nazywa się "It’s a Free World..." ("Oto jest wolny świat") i z tym hasłem na sztandarze Loach, jako buntownik na emeryturze, mógłby już ruszać na barykady. Kłopot w tym tylko, że zasłużony brytyjski reżyser pomylił tym razem kino z agitacją. Jego niby wstrząsająca historia spływa po nas jak woda po gęsi. Nie podążamy za żadnym z bohaterów, bowiem wszyscy wydają się być wyciętą z papieru ilustracją autorskich tez. Do bólu słusznych, oczywiście.

Temat gorący jak czołówki jutrzejszych gazet Ken Loach przekuł w kino zadziwiająco obojętne. Martwe. Miejmy nadzieję, że to jednorazowy wypadek przy pracy uznanego twórcy, a nie dowód poważniejszego kryzysu formy.

Reklama

"Polak potrzebny od zaraz" (It’s a Free World)

Wielka Brytania, Włochy, Niemcy, Hiszpania, Polska, 2007; reż. Ken Loach
obsada: Kierston Wareing, Juliet Ellis, Lesław Żurek
czas: 91 min; Dystr. SPInka