Warszawa...

Kiedy grałem w "Zabić księdza” Agnieszki Holland, Warszawę udawały Lion, okolice Paryża i Londyn, a sytuacja polityczna Polski uniemożliwiała poznanie prawdziwego środowiska mojego bohatera. Agnieszka sugestywnie opowiadała o mieście, ludziach i czasach, o których opowiadał jej film. Zawsze chciałem pojechać w tę część Warszawy, gdzie mieszkał Popiełuszko, ale dotąd mi się to nie udało. Za to teraz, kiedy wreszcie dotarłem do Warszawy, miałem szansę poznać miasto nocą, bo zdjęcia do filmu "Kierowca”, który tu kręciłem, powstawały tylko po zmroku. Pokochałem waszą stolicę i jedyne, czego żałuję, to to, że nie byłem tu nigdy wcześniej i nie miałem szansy porównać, jak się zmieniała. Rekompensowałem sobie ten brak przeglądaniem albumów ze zdjęciami zburzonej Warszawy po wojnie i z czasów komunizmu. Zazwyczaj, kiedy kręcisz film, widzisz tylko studio, garderobę, plan i hotel. Tu wożono mnie po całym mieście jak turystę! Nie jestem typowym turystą. Wprawdzie zobaczyłem Starówkę, ale skupiałem się na oglądaniu wystaw i testowaniu restauracji.

Reklama

malarstwo...

Kolekcjonuję malarstwo współczesne i całkiem nieźle się na nim znam. W Warszawie zobaczyłem prace Teresy Pągowskiej, znakomitego Andrzeja Zaborowskiego, Tadeusza Dominika i oczywiście Nikifora. Malarstwo sprawia mi wiele radości, przy zakupie nigdy nie kieruję się tym, czy ktoś jest sławny czy nie. Nie traktuję swojej kolekcji jako lokaty kapitału. To ma mi sprawiać frajdę. Kupiłem Zaborowskiego, planuję kupić kilka Nikiforów. Zainteresowałem się jego biografią - przeczytałem, że uważano go za opóźnionego umysłowo, ale kiedy patrzyłem na precyzję, z jaką wykonane są jego obrazy, mam co do tego poważne wątpliwości. Weźmy chociaż słynnego "Celnika” Henriego Rousseau - jego prace są tylko dziecinne, w porówananiu z nim Nikifor tworzył bardzo skomplikowane obrazy, tyle że w naiwnej stylistyce. Nikifor wytwarza dla mnie pozytywną aurę, nie tylko w obrazach. Kiedy patrzy się na jego zdjęcia - z jego twarzy emanuje radość. Poprosiłem moją asystenkę, by kupiła mi film "Mój Nikifor”.

Reklama

nowy film...

W "Kierowcy” gram francuskiego biznesmena, który przyjeżdża do Warszawy w interesach, ale nie tylko... Niby zajmuje się nieruchomościami, ale nie wiadomo, dlaczego przywozi ze sobą dużą sumę pieniędzy w gotówce i przez jedną noc - bo tyle obejmuje akcja filmu - podąża śladami pewnej osoby. Ale nie tylko on ma tajemnicę. W kierowanej przez Agnieszkę Grochowską limuzynie, którą poruszam się po mieście, też jest coś ukryte. Scenariusz jest bardzo zaskakujący i oryginalny, a każda postać wychodzi z sytuacji zmieniona, orientuje się, że traciła czas w swoim życiu.

tajemnice...

Reklama

Nie pociągają mnie w życiu, ale lubię je w pracy. Chętnie wybieram role w thrillerach, historiach z suspensem, tak jak "Kierowca” czy film, który zrobiłem w ubiegłym roku z Sophie Marceau „Le Disparue de Deauville” (Zaginiona z Deauville). Tajemnica prowokuje do opowiadania o zmianach, jakie zachodzą w ludziach. Zrobiłem w życiu tyle filmów akcji, że mam ich dość. Poza tym moim zdaniem telewizja ostatnimi laty bardzo zmieniła oblicze filmu. To, co kiedyś zarabiało krocie, czyli filmy z walkami i wybuchami, są teraz za darmo w telewizji, choćby "24 godziny” czy "Herosi”. Teraz nawet gdy wydasz 150 mln dol. na film, to nie będzie on lepszy niż produkcje z telewizji. Poza tym kinomanom chyba znudził się widok umięśnionych bohaterów, chcą teraz oglądać bardziej osobiste historie, o uczuciach, o ludziach. W takie filmy chcę się angażować nie tylko jako aktor, ale i producent, którym chyba teraz jestem w większym stopniu.

"Nieśmiertelny”...

Nie czuję się ścigany przez Connora MacLeoda. Nie lubię żyć przeszłością. Skończony projekt jest dla mnie zamkniętym rozdziałem. Zrobiłem trzy części tego filmu, w pewien sposób zapewnił mi on nieśmiertelność, przy czwartym powiedziałem pas. Wciąż uważam, że jedynka była bardzo dobrym filmem. Najlepszym dowodem jest to, że przeżyła już trzy pokolenia! Dla mnie to zawsze była historia o uczuciach, miłości, bólu. O tym, jak człowiek poradziłby sobie z takim obciążeniem jak nieśmiertelność.

papierosy...

Rzuciłem już jakiś czas temu, ale teraz musiałem zacząć palić, bo moja postać w "Kierowcy” pali i tak znów wciągnąłem się sam. Zawsze jest to samo: najpierw dwa papieroski, potem pięć, następnego dnia dziesięć i jesteś w tym po uszy. W Polsce przyjemnie się pali, bo wszędzie wolno i wszyscy palą. We Francji to już nie to samo, bo od stycznia panuje wariactwo zakazu palenia. Przede mną więc rzucanie - najtrudniejsza rzecz na świecie. Papierosy moim zdaniem to najgorszy narkotyk, jaki istnieje, a ja nie chcę być kontrolowany przez jakikolwiek nałóg.

podróże...

Muszę bardzo dużo jeździć. Jestem zajętym człowiekiem, który nie tylko działa w przemyśle filmowym - jeszcze prowadzę interesy. Jestem pracoholikiem, nie potrafię żyć bez zajęcia - kręcę niedużo, góra dwa filmy rocznie, więc zaangażowałem się w rynek nieruchomości i dystrybucję towarów: jedzenia, wina, krzeseł, wszystkiego. Nie wytrzymałbym pół roku bezczynności. Nienawidzę gapić się bezczynnie w ściany.

dzieci...

Moja córka ma 14 lat i mieszka ze swoją matką w Stanach. Jest świetna, nie przeżywa żadnych buntów młodzieńczych, prostolinijna i wesoła. Pamiętam, że ja w jej wieku wolałem zająć się swoimi sprawami, a nie tym, co kazali mi robić rodzice. Bardzo mi brakowało wolności, więc moja córka może decydować sama za siebie. Przyjeżdżam do niej z Francji kiedy tylko chce mnie widzieć i jedziemy razem na wakacje, albo zamieszkujemy razem, jesteśmy kumplami, razem odrabiamy lekcje. To jedyne momenty, kiedy odpoczywam od pracy. Uważam, że największy błąd rodziców to przekonanie, że dzieci są na świecie dla ich przyjemnośći. Nie ma bardziej żałosnych rodziców niż ci, którzy zmusili swoje dziecko do poczucia winy, czy aby na pewno spełniają ich oczekiwania.

ojczyzna...

Od dziecka ciągle zmienialem miejsce zamieszkania i czuję się szczęśliwy wszędzie. Polubiłem Polskę, prosto stąd jadę na plan do Kolumbii, do Kartaginy, a potem do Afryki Południowej kręcić thriller polityczny. Sam nie interesuję się polityką, dla mnie całe zamieszanie w związku ze zmieniającą się prezydentami, wojnami, kryzysami, to wymysł mediów i przerost ego tych, którzy mają władzę. Świat się nie zmienia, tylko my, mając dostęp do tylu informacji, tracimy głowę. Weźmy choćby obecny kryzys naftowy - przecież już przetrwaliśmy jeden w 1987 roku: wzrosły ceny złota i ropy, wszyscy wieścili koniec świata i jakoś z tego wybrnęliśmy. Kryzysy światowe są jak moda. Zawsze wracają. Sądzę, że Stany Zjednoczone i teraz się podniosą, tak jak podniosły się po latach 20. i wielkim krachu na giełdzie. Gdyby wtedy mieli internet i tyle kanałów telewizyjnych, co my, świat by zwariował.

jedzenie...

W Warszawie odkryłem znakomitą restaurację vis-a-vis Bristolu - „U Kucharzy” - byłem tam już pięć razy i wciąż nie mogę się nasycić. Znakomite jedzenie - mój typ: bardzo dobrze przyrządzone, ale nie przekombinowane. Najlepszy stek w życiu jadłem właśnie tam! Francuska kuchnia jest dla mnie jest zbyt skomplikowana, do tej pory myślałam, że najlepiej na świecie potrafią gotować Włosi, ale po wizycie w Warszawie polska kuchnia bardzo zyskała w moich oczach.