Reżyserka zapewniała w krótkim wystąpieniu m.in., że jej celem była realizacja filmu niepolitycznego, mówiącego o przetrwaniu i cienkiej linii między dobrem, a złem.
Publiczność, pośród której znalazło się też sporo Polaków, oklaskami nagrodziła najnowsze dzieło Holland. "W ciemności" (tytuł angielski: "In Darkness"), koprodukcja polsko-niemiecko-kanadyjska, to historia Polaka Leopolda Sochy (jego postać odtwarza Robert Więckiewicz), który podczas II wojny światowej z drobnego oszusta stał się bohaterem. Ukrywa w kanałach grupę Żydów z lwowskiego getta, ryzykując życie własne i swoich najbliższych.
Po projekcji Agnieszka Holland w odpowiedzi na pytania mówiła m.in. że nie od razu zainteresowała się przeniesieniem na ekran przedstawionego scenariusza. Ostatecznie się do niego przekonała po poprawkach. Uzależniła jednak realizację od tego, aby angielski zastąpiły oryginalne języki używane przez postaci filmu opartego na prawdziwych wydarzeniach.
Holland opowiadała o dobrym przyjęciu filmu w Polsce. Opisywała, jak wyglądała realizacja "W ciemności" w kanałach. Powtórzyła, że większość filmu opiera się na faktach, jakkolwiek np. niektóre postaci zostały stworzone poprzez skompilowanie cech kilku autentycznych osób. Wspomniała też o spotkaniu z jedną z ocalałych z Holokaustu i żyjących do dzisiaj kobiet, która stała się bohaterką filmu oraz jej bardzo emocjonalnej reakcji na to, co zobaczyła na ekranie.
Reżyserka powiedziała, że nie chodziło jej o to, by film zawierał nauczycielskie przesłanie. – Nie chciałam grozić palcem, ale uwrażliwić nas wszystkich na taką możliwość, która jest częścią ludzkiej natury i nie jesteśmy na to odporni.
Zdaniem Agnieszki Holland w zachowaniach grup, narodów, liderów jest dużo irracjonalizmu. Można odnieść wrażenie, że ludzkość, albo jej część, straciła instynkt samozachowawczy. – Może to wygenerować coś, co się nam wymknie z rąk i nagle dojdzie do jakiegoś dzikiego wybuchu nienawiści. Ja to czuję – ostrzegała realizatorka "W ciemności".
Główny kurator Museum of the Moving Image David Schwartz powiedział PAP, że od wielu lat jest sympatykiem twórczości Holland. Zaprosił ją, aby zaprezentowała swój film, a umożliwiła to także współpraca z Instytutem Kultury Polskiej w Nowym Jorku.
– Jest ona jednym z największych obecnie reżyserów w świecie. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o filmie zastanawiałem się jak można jeszcze zrobić coś innego o Holokauście. Holland pokazała coś, czego jeszcze nikt wcześniej nie zrobił. Jest to film przedstawiający Holocaust, ale ma też bardziej uniwersalny wymiar – ocenił kurator.
Jak konkludował Schwartz, film dowodzi, że ludzie są zdolni do popełniania potwornych czynów ale zarazem także rzeczy wspaniałych.
Museum of the Moving Image mieści się w dzielnicy Queens, w gmachach, które zajmowała niegdyś wytwórnia filmowa Paramount Pictures. Misją muzeum jest krzewienie wiedzy o sztuce, historii, technice i technologii filmu, telewizji, a także mediach cyfrowych. Gromadzi ono wyrobioną publiczność na projekcjach filmowych, i spotkaniach z twórcami jak Martin Scorsese, David Cronenberg, Paul Thomas Anderson, Forest Jane Campion czy Jim Jarmusch. Organizuje też wystawy, seminaria itp.