- 27 lat temu "Tron" był filmem przekraczającym granice tego, co wówczas istniało w kinie - wyjaśnia aktor. - Oczywiście dziś wygląda jak stary, czarno-biały program telewizyjny. Ale wtedy nie było internetu, a telefon komórkowy był urządzeniem, które nosiło się w wielkiej walizce. Nakręciliśmy tamten film na 70-milimetrowej taśmie filmowej, którą następnie wysłano do Korei, gdzie grupa techników ręcznie kolorowała wszystkie klatki, aby kombinezony się świeciły. - Nowy "Tron" to już efekt najbardziej zaawansowanych filmowych technik. Jesteśmy następną generacją 3D po "Avatarze" - dodaje laureat Oscara.

Reklama

- "Tron" przenosi technologię wynalezioną przez Jamesa Camerona na następny poziom. Jednak "Tron: Dziedzictwo" to nie tylko technologia, to przede wszystkim doskonale opowiedziana historia. - Jedną z rzeczy, które przekonały mnie do pierwszego oraz obecnego "Trona" był fakt, że te filmy kreują mit na miarę współczesnych czasów - dodaje Bridges.

Bohaterem dzieła jest Sean (Garrett Hedlund), syn Kevina Flynna (Bridges), który poszukuje przyczyny nagłego zniknięcia ojca. Zostaje wciągnięty do cyfrowego świata, w którym Kevin żył przez ostatnie 25 lat. Wraz z lojalną powierniczką Kevina, Quorrą (Olivia Wilde), ojciec i syn wyruszają na wyprawę przez wizualnie olśniewający, cybernetyczny wszechświat, który rozwinął się w niewyobrażalny sposób i stał się nadzwyczaj niebezpieczny. Za reżyserię odpowiada Joseph Kosinski. Muzykę do projektu napisał duet Daft Punk.