"To skomplikowane"(oryg. "It’s Complicated")
USA 2009; reżyseria: Nancy Meyers; obsada: Meryl Streep, Alec Baldwin; Steve Martin; dystrybucja: UIP; czas: 120 min; Premiera: 12 grudnia; Ocena 4/6
W „To skomplikowane” reżyserka skorzystała z pomysłu, który świetnie sprawdził się w jej „Lepiej późno niż później”. Oto kobieta w pewnym wieku poznaje mężczyznę nie pierwszej młodości. Okazuje się atrakcyjniejsza i ciekawsza niż jego młodziutkie i jędrne partnerki, ale romans napotyka na pewne przeszkody natury uczuciowej i zdrowotnej. W filmie sprzed sześciu lat była to wzięta dramatopisarka, rozwódka (Diane Keaton) i producent muzyczny, podrywacz po zawale (Jack Nicholson). Tym razem nieplanowany, irracjonalny romans będzie udziałem byłego małżeństwa: Jane (Meryl Streep) i Jake’a (Alec Baldwin).
Od dziesięciu lat żyją osobno. On założył nową rodzinę (oczywiście z seksownym kociakiem), ona samodzielnie odchowała troje dzieci (najmłodsze właśnie wyfruwa z gniazda) i z powodzeniem prowadzi interesy. Ukończenie szkoły przez średniego syna jest powodem, by spotkać się na rodzinnej uroczystości. Kilka butelek wina za dużo, zbyt wiele godzin sam na sam z eksmężem, długa abstynencja erotyczna u niej i kłopoty z młodą żoną u niego kończą się klasycznie, czyli w łóżku. Jake jako kochanek może być facetem idealnym: nie trzeba mu prać, gotować i słuchać jego chrapania, a bycie „tą drugą”, kiedy wcześniej pełniło się rolę zdradzanej żony, dodaje związkowi pikanterii. Jednak w życiu Jane pojawia się jeszcze jeden mężczyzna – nadwrażliwy architekt po rozwodzie (Steve Martin).
Lubię kino Meyers za rodzaj pierwotnego, podstawowego feminizmu – zjawiska w Hollywood spotykanego nie tak często. Kobiety nie wzdychają tu banalnie za mężczyznami, są zawsze samodzielne, inteligentne, dobrze ustawione w życiu i z wiekiem coraz bardziej atrakcyjne. Rozstania i rozwody wzmacniają je, nie niszczą, z dziećmi dają sobie radę same. Igrzyska miłosne zaś ustawione są na zasadach demokratycznych: i jeśli idzie o płeć, i o wiek. Filmy Meyers niby są zbudowane ze znanych elementów i wypróbowanych wzorów, jednak zmieszanych zawsze zaskakująco. Niby wydaje się, że „To skomplikowane” pójdzie prostym ściegiem: romans wyzwoli naszą bohaterkę, doda pieprzyku jej ułożonemu życiu po pięćdziesiątce, pojawi się seks, trawka i chwila zapomnienia. Tymczasem historia przyjmuje zupełnie inny obrót, daleki od banalnych happy endów, ale też niewędrujący na manowce moralizatorstwa. Meyers ma umiejętność robienia kina głównego nurtu, które równocześnie jest nieco z boku. Nie ma tu kultu młodości, stawiania rodziny jako podstawowej wartości w życiu, nie ma łatwych rozwiązań.
Filmy Amerykanki to także świetne rzemiosło. Żadna scena nie jest puszczona. Humor jest lekki, sytuacyjny, a nie wymuszony slapstickiem czy tandetnymi gagami. No i oczywiście obsada – atut jej wszystkich produkcji: w „Lepiej późno niż później” parę spóźnionych kochanków zagrali koncertowo Diane Keaton i Jack Nicholson, w „Czego pragną kobiety” w myślach Helen Hunt czytał Mel Gibson, w „Holiday” Cameron Diaz romansowała z Judem Law, a Kate Winslet z Jackiem Blackiem. Historia oczywiście notuje (coraz liczniejsze) przypadki, kiedy ze świetnymi aktorami kręcono nieziemskie knoty. Tak było choćby w przypadku niedawnej premiery „Julie i Julia”, gdzie Streep pokazała, że źle poprowadzona potrafi być kiepską aktorką: „grać wiadrami” – za dużo, zbyt farsowo, drażniąco. Reżyserowana przez Meyers pokazała swoją najlepszą komediową formę. Jednym ruchem kącika ust wywołuje w „To skomplikowane” salwy śmiechu. Oglądając ten film, można pomyśleć, że zrobienie inteligentnej komedii to wcale nie takie skomplikowane.