W obecnej epoce nadpodaży jeszcze przed pandemią łatwo było pogubić się w ofercie filmowej, więc co dopiero teraz. Kina niczym w kołowrotku są otwierane i zamykane wskutek mocno dyskusyjnych decyzji rządu, serwisy VoD wyrastają jak grzyby po deszczu, bitwa na filmy i seriale rozgrywa się już nie tylko między Netflixem a HBO.

Reklama

W cyklu #DobryCynk będę starał się wyłuskiwać najbardziej interesujące propozycje filmowe czy serialowe, z reguły premiery, ale niekiedy także rzeczy przegapione lub niesłusznie zlekceważone, o co dziś nietrudno.

Na pierwszy ogień idą trzy filmy wyreżyserowane przez kobiety, a stawiające w centrum zdarzeń bohaterki zmagające się z opresyjnym systemem i dopiero wybijające się na niepodległość. Ciekawe, że zupełnie nie planowałem takiego klucza, po prostu te akurat produkcje wpadły mi w oko. Znak czasów.

"Slalom"

W debiutanckim pełnym metrażu francuskiej scenarzystki i reżyserki Charlène Favier dostajemy imponująco nakręcone sceny narciarstwa wyczynowego, lecz wbrew pozorom "Slalom" nie jest filmem sportowym sensu stricto.

Reklama

Tytuł dramatu bazującego na osobistych doświadczeniach autorki, jak i dyscyplina wzięta na tapet, służą za metaforę męskocentrycznego świata pełnego przeszkód, między którymi kobiety są zmuszone lawirować.

Tym samym film, choć podnosi ważny temat molestowania w sporcie, wpisuje się również w szersze dyskursy - ten oczywisty spod znaku #MeToo, ale również ten dotyczący różnych płci i branż, a mówiący o mobbingu na niwie szkolnej czy zawodowej. Jak w głośnym dramacie muzycznym "Whiplash" Damiena Chazelle'a albo toczącej się obecnie dyspucie o nadużyciach i przemocy w polskich filmówkach.

Slalom / Materiały prasowe
Reklama

"Slalom" nie działałby tak mocno emocjonalnie, gdyby nie zjawiskowa Noée Abita w roli 15-letniej uczennicy elitarnego klubu narciarskiego we francuskich Alpach, z której apodyktyczny trener i niespełniony zawodnik w jednej osobie postanawia uczynić gwiazdę, stopniowo przesuwając granice dozwolone w ramach kodeksu prawnego, a przede wszystkim moralnego.

Abita już w swoim pierwszym filmie "Ava", gdzie wcielała się w tytułową dziewczynkę tracącą wzrok, pokazała niezwykły potencjał, który teraz właśnie ewoluuje. Młoda aktorka bardzo przekonująco oddaje nastoletnie rozchwianie od euforii do rozpaczy, jak i wieloaspektową fascynację: mentorem, mężczyzną, figurą ojcowską w zastępstwie tego nieobecnego.

Jérémie Renier, charyzmatyczny Belg rozsławiony rolami u braci Dardenne, także dostarcza złożony portret człowieka, któremu daleko do bezwzględnego oprawcy, ale który rośnie we własnych oczach w miarę postępującego wpływu na podopieczną, upaja się władzą nad wrażliwą dziewczyną, jej sukcesami wedle jego metody "krew, pot i łzy". Dosłownie.

Krytyk "Guardiana" Peter Bradshaw stawia w swojej recenzji zarzuty, że film kończy się zbyt wcześnie i nie przynosi odpowiedzi na pytania o dalsze losy trenera ani to, ile nieletnich uczennic wcześniej wykorzystał. Tylko czy dla tej jednej, której perspektywę przyjmujemy, ma to jakiekolwiek znaczenie? Stąd też nie zgadzam się z tymi zastrzeżeniami, a wręcz uważam za zaletę, że reżyserka oddaje głos ofierze, nie sprawcy.

Co równie istotne, Favier nie robi z bohaterki wyłącznie ofiary. Pozwala jej upaść, ale potem wstać, by głośno powiedzieć "nie". W imieniu swoim i wszystkich dziewczyn, które symbolizuje.

Trwa ładowanie wpisu

Gdzie zobaczyć: MojeEkino.pl, Canal+ online

"Seks to nie grzech"

Diametralnie zmieniamy tonację i lądujemy w świecie amerykańskiej komedii młodzieżowej. Zbieżności z europejskim dramatem jest jednak zaskakująco dużo. Za kamerą znów stoi debiutantka, Karen Maine, fabuła ponownie ma źródło w autobiograficznych wydarzeniach, bohaterka jest starsza od francuskiej odpowiedniczki zaledwie o rok, podobnie też w jej rozkwitającą kobiecość ingeruje patriarchat, tym razem kościelny.

Akcja rozgrywa się w małomiasteczkowej szkole katolickiej na początku nowego milenium, co samo w sobie stanowi nostalgiczną atrakcję – stare Nokie z klawiaturami, monitory-pudła, czaty ery prefacebookowej - relatywnie niedawno, a już prehistoria.

Nasza nastolatka także jest cokolwiek zacofana - przynajmniej w kwestii seksu, o którym wie tyle, że służy wyłącznie prokreacji, choć scena miłosna z "Titanica", którą przewijała parokrotnie, zdawała się mówić coś zupełnie przeciwnego. Zagubienie dziewczyny wzrasta, gdy pada ona ofiarą plotki nadwerężającej jej reputację grzecznej i pobożnej uczennicy. Jedynym ratunkiem, co sugeruje ortodoksyjne otoczenie, mają być weekendowe rekolekcje, skoncentrowane na modlitwie i abstynencji od wszelkich pokus.

Seks to nie grzech / Materiały prasowe

Natalia Dyer, znana głównie z roli Nancy Wheeler w serialu "Stranger Things", wyposaża swoją nową protagonistkę w dziecięcą naiwność, ale i ciekawość - tak budzącej się seksualności, jak świata w ogóle. Bezustannie zawstydzona bohaterka masturbuje się wibrującym telefonem i ociera o trzonek miotły, gdy przypadkowo podgląda z okna parę uczniów uprawiających seks oralny. Bo wszyscy wokół - co stopniowo odkrywa postać Dyer - czerpią skądś przyjemność erotyczną. Łącznie z katechetą trzymającym porno na swoim komputerze.

"Seks to nie grzech" nie jest filmem tak dobrym i wciągającym jak "Slalom". Nie jest też - i to być może jego największy... grzech - specjalnie zabawny. Niemniej bezbłędnie rozpracowuje problemy katolickiej winy, braku edukacji seksualnej, hipokryzji moralistów, wreszcie podwójnych standardów, presji wymagającej cnotliwości tylko od dziewcząt.

Przy czym Maine nie kręci tu bicza na religię - przeciwnie, film nie jest w najmniejszym stopniu antychrześcijański, a co najwyżej antyfaryzejski. Nie bije w wiarę, lecz akcentuje potrzebę akceptacji własnego ciała, własnych potrzeb i pragnień bez poczucia wstydu.

W pewnym momencie bohaterka już bez większych oporów wsuwa pod spódnicę ręczny masażer do pleców. Kobieca seksualność triumfuje - w tej konkretnie fabule, ale i w gatunkowej narracji, zarezerwowanej dotąd dla napalonych chłopców z kolejnych klonów "American Pie".

Trwa ładowanie wpisu

Gdzie zobaczyć: Cineman.pl, Player.pl, Canal+ online, VOD.pl

"Twoja kobieta"

Gatunkowe schematy stawia na głowie również "Twoja kobieta" Julii Hart, jednej z najbardziej niedocenianych amerykańskich reżyserek młodego pokolenia. Hart robi filmy tak fascynujące, a przy tym tak osobne ("Fast Color", "Stargirl"), że jestem przekonany, że kiedyś będzie zrehabilitowana jako klasyczka.

Film pojawił się na platformie Prime Video w okresie świąteczno-sylwestrowym, co być może także miało wpływ na to, że przeszedł bez echa i nie trafił do rankingów 2020, mimo że niewiele było w zeszłym roku bardziej udanych produkcji.

Dlaczego warto sięgnąć po "Twoją kobietę"? Bo to zarazem pełnokrwisty i przewrotny kryminał, który już w tytule deklaruje przyjrzenie się postaci funkcjonującej zwykle gdzieś na obrzeżach gatunku - żonie gangstera.

Twoja kobieta / Materiały prasowe / Wilson Webb

Zawsze intrygująca Rachel Brosnahan, gwiazda serialu "Wspaniała pani Maisel", wciela się w tytułową kobietę, zamężną z przestępczym bossem. Pierwsze ujęcie to dom w scenerii lat 70. i samotna kobieta z drinkiem w ręku. Od progu widzimy, że "męska rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać". Bohaterka nie ma sprawczości, istnieje dla męża, trzymana z dala od jego szemranych interesów. Robi to, co on jej każe, nosi to, co on chce, a kiedy on pewnego dnia wraca do domu z niemowlęciem, ona potulnie zostaje matką, bez zadawania zbędnych pytań.

I kiedy tak wychowuje nieswoje dziecko, jej życie nagle się wywraca wskutek niespodziewanych wydarzeń nakazujących jej ucieczkę z domu i zakwestionowanie jedynego świata, jaki do tej pory znała.

Mieliśmy już na ekranach podobnie feministyczne dekonstrukcje, tyle że w przeciwieństwie do znakomitych "Wdów" Steve'a McQueena czy mniej udanych "Królowych zbrodni" Andrei Berloff, "Twoja kobieta" nie każe swojej bohaterce wskoczyć w buty męża-kryminalisty. Ona nie pasuje do tej rzeczywistości, po prostu pechowo związała się facetem, którego nigdy nie znała. I teraz jest na straconej pozycji, bo przecież nikt nigdy w kinie (i w życiu?) nie upominał się o marginalne postaci jak ona.

Niebywale inteligentne, odświeżające studium gatunku, kierujące oko kamery na postaci, których dramaty rozgrywały się dotąd poza kadrem. I to też stawia thriller Hart w tym samym uniwersum emancypacyjnym, co bohaterki "Slalomu" i "Seks to nie grzech". Kobieta odzyskuje autonomię.

Trwa ładowanie wpisu

Gdzie zobaczyć: Amazon Prime Video