Opowieści o tym, że wysyłane są listy miłosne wraz z propozycjami zawarcia związków małżeńskich do osób, które są mordercami, gwałcicielami czy nawet pedofilami nie są wyssane z palca. Takie rzeczy dzieją się i w Polsce, o czym przekonywaliśmy się ze zdumieniem niejednokrotnie czytając doniesienia nie tylko kolorowej prasy. Zło fascynuje, ale i – w odpowiednich przypadkach – stwarza chęć do usprawiedliwiania lub podejścia typu „ja go/ją przecież zmienię”.

Reklama

Pokazać taką fascynację, a nawet sprawić, że zaczynamy kibicować, utożsamiać się z tym złym, to w filmie to sztuka. „Milczenie owiec” pokazało jednak, że można z tego zrobić dzieło wielowymiarowe, które działa zarówno na wyobraźnię kinomanów, jak i jest pożywką niemalże popkulturową.

Taką ścieżką można iść na kilka sposobów. W Polsce bardzo dobrze przyjęty został niejednoznaczny w swej wymowie film Macieja Pieprzycy „Jestem mordercą”. O tym, że można lżej, adresując obraz do niemal każdego udowadnia Joe Berlinger. „Podły, okrutny, zły” jest opowieścią dobrze(?) znaną, bo przecież o seryjnym mordercy Tedzie Bundym słyszeliśmy i czytaliśmy.

Zacznijmy od drobiazgu. Berlinger, który odpowiada za jeden z najgłośniejszych, a zarazem najbardziej przerażających dokumentów muzycznych („Metallica. Some Kind of Monster”), obsadza w ciekawym epizodzie wokalistę metalowego kwartetu, Jamesa Hetfielda. Rola policjanta, która nie wymaga może dużo więcej, od tego, co charyzmatyczny wokalista prezentował w klipach, pokazuje kierunek – myślimy szeroko, myślimy popkulturą.

I tym tropem idąc w roli Teda Bundy’ego obsadza Zacha Efrona, odtwórcę może nie najgorzej zagranych, ale napisanych na kolanie ról w wątpliwej jakości produkcjach dla ludzi, którzy w kinie nie lubią za dużo myśleć. Od „Słonecznego Patrolu” do świetnej kreacji droga okazała się niedługa. Zach jako swą siłę wykorzystał to, z czego słynął – przez cały czas „Podłego, okrutnego, złego” uwodzi nas, wdzięczy się jest amantem, jakiego wielu widziałoby chętnie w produkcjach Hollywood.

Reklama

Berlinger i Efron tworzą nam grę emocji, która doprowadza nas do otwartej fascynacji, sympatii, niemalże miłości do postaci, która jest przecież jednym z najbardziej okrutnych morderców w historii Ameryki.

Ale nie tylko Efron czyni nam film bardziej niż przystępnym do oglądania. Świetna jest Lily Collins, bardzo dobrze (a jakże on mógłby zagrać źle) gra John Malkovich. Ten strzał castingowy uznać należy za perfekcyjny – Malkovich ze swą naturą człowieka, który jest w stanie podważyć wszystko, pokazuje nam doskonale absurdy wymiaru sprawiedliwości w Stanach Zjednoczonych. I powoduje, że więcej niż kilka razy szczerze się uśmiechamy.

Cudownie gra tu muzyka. Dobór nagrań do epoki robi wrażenie. Jak i scenografia, która przy najbliższych nominacjach do ważnych nagród zasługuje na co najmniej nominację.

Berlinger zabiera nas w niebezpieczną podróż. Oglądając ciekawe obrazki – jeśli nie znamy historii Bundy’ego – zapominamy, że zmierzamy wprost do przepaści. Fascynujące i godne polecenia kino.

Podły, okrutny, zły” reżyseria Joe Berlinger; USA 2019

Trwa ładowanie wpisu