Ktoś powie, że nie ma tu konfliktu, bo ambitną fantastykę także interesuje głównie człowiek. Zgoda, ale akurat motyw pomniejszania ludzi, za który wziął się Payne, odsyła nas głównie do klasycznego horroru, jak „Diabelska lalka” (1936) czy „Doktor Cyklop” (1940), bądź familijnych komedii przygodowych różnorakiego sortu, jak „Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki”, „Ratunku, zmniejszyłem nauczycielkę” czy Marvelowski „Ant-Man”. Tymczasem twórca „Schmidta” i „Nebraski”, choć nie stroni od chwytów z kina gatunkowego, od strony filozoficznej proponuje bodaj najlepszy film o pomniejszaniu od czasu arcydzielnego „O człowieku, co malał” (1957).
Autor snuje wizję świata, w której genialny skandynawski wynalazek pozwala redukować ludzi do rozmiaru insektów. W dłuższej perspektywie odkrycie ma uleczyć planetę, jako że kilkucentymetrowy człowieczek zużyje oczywiście tysiąckrotnie mniej zasobów ziemskich niż jego odpowiednik normalnych rozmiarów – jeden okruch i kropla wody starczą za całodniowy posiłek, jedna cegła starczy na apartamentowiec i tak dalej.
Kiedy jednak Skandynawowie postrzegają swój wynalazek jako receptę na niemal wszystkie globalne bolączki tudzież powrót do natury, Amerykanie widzą w nim nade wszystko szansę na poprawę swej sytuacji materialnej. I tak borykające się z kredytem małżeństwo z klasy niższej średniej, Paul (Matt Damon) i Audrey (Kristen Wiig) Safrankowie, po wysłuchaniu samych superlatyw z ust pomniejszonych przyjaciół decyduje się postawić wszystko na jedną kartę (odwrotna operacja, czyli powiększenie niczym w „Kingsajzie”, nie wchodzi w grę) i dołączyć do utopijnej kolonii małych. Na miejscu Paul poznaje rozkosznie hulaszczą parę europejskich gejów (tradycyjnie szarżujący Christoph Waltz i tradycyjnie powściągliwy Udo Kier) oraz – dla przeciwwagi – wietnamską dysydentkę po amputacji stopy, Ngoc Lan Tran (fantastyczna Hong Chau, serce filmu), za sprawą której nasz everyman odkrywa, że spodziewany raj na Ziemi jest rajem tylko dla wybranych, a tuż za murem luksusowego mikroosiedla kwitną mikroslumsy. Payne nie pozostawia złudzeń: tam, gdzie są dorośli, nigdy nie będzie utopii – i rozmiar nie ma tu znaczenia.
Blisko dwuipółgodzinny film kilkakrotnie zmienia tonację; największe tąpnięcie następuje mniej więcej w połowie, kiedy to z lekkiej satyry na amerykański konsumpcjonizm przechodzi nagle w egzystencjalny dramat społeczny. Potem na powrót będzie raz to zabawnie, raz to poważnie, zasadniczo bez większych zgrzytów, niemniej narracyjnej potoczystości z pierwszych kilkudziesięciu minut nie uda się już odzyskać.
W warstwie rozrywkowej obraz jest bez zarzutu – popisy scenografów i speców od efektów robią wrażenie, operowanie detalem bywa mistrzowskie, sporo gagów wynikających ze zderzenia światów liliputów i gigantów autentycznie śmieszy. Problemem pozostają wybujałe ambicje Payne’a – i to nie dlatego, że reżyser nie zamierza się zadowolić prostym kinem gatunkowym, lecz z tego względu, że nie narzuca sobie żadnej dyscypliny. Payne ma w zanadrzu mnóstwo wątków – ekologicznych, politycznych, rasowych, klasowych i innych, tyle że zanim dla wielu z nich znajdzie właściwe rozwinięcie, już pędzi dalej, eksplorując nowe pomysły.
Mieszane uczucia budzi także postać Ngoc Lan Tran – rewelacyjnie zagrana, lecz ubrana w karykaturalne klisze i skonstruowana ze stereotypów w stopniu ocierającym się o nieintencjonalny rasizm. Ngoc Lan Tran nie tylko posługuje się grubo przerysowaną, wykoślawioną angielszczyzną dla efektu komicznego, ale stanowi wręcz azjatycki ekwiwalent Magicznego Murzyna – uduchowiona, upośledzona społecznie i pozbawiona własnych potrzeb, zdaje się istnieć tylko po to, by pomóc białemu bohaterowi uzdrowić skołataną duszę i odnaleźć życiowy cel.
Mimo wszystko film, choć daleki od ideału, angażuje od początku do końca, zadaje całkiem ciekawe pytania oraz ładnie mówi o potrzebie współodczuwania, wrażliwości na drugiego człowieka, indywidualnego spojrzenia na każdego z osobna. Przy obecnym deficycie empatii seans jest więcej niż wskazany.
„Pomniejszenie”; USA 2017; reżyseria: Alexander Payne; dystrybucja: UIP; czas: 135 min