Pierwsza scena „Nieprawych” równie dobrze mogłaby znaleźć się w dowolnej familijnej komedii. Rodzinne spotkanie u Victora Anghelescu przebiega w sielankowej atmosferze. Ale żarty, poważne dyskusje, familijne przekomarzania z każdym kolejnym kieliszkiem wina zmierzają w złym kierunku. Obiad kończy się karczemną awanturą, gdy okazuje się, że ojciec-lekarz w czasach dyktatury Ceaușescu donosił władzom o kobietach próbujących dokonać aborcji. Mroczna przeszłość Victora położy się cieniem na rodzinnych relacjach, odsłaniając kolejne sekrety i skandale. Na jaw wyjdzie kazirodczy związek jego najmłodszych dzieci, Sashy i Romea, wkrótce problemem stanie się ciąża, będąca tegoż związku owocem.
Rumuński reżyser ma oko do szczegółów (proszę zwrócić uwagę, jak mistrzowsko aranżuje niezręczne, krępujące rozmowy przy stole), a w swoich filmach nigdy nie unikał ani trudnych tematów, ani ekscentrycznych postaci, lecz w „Nieprawych” próbował chyba opowiedzieć zbyt wiele. Każdy z wątków, które zmieścił w pisanym do spółki z aktorką Aliną Grigore scenariuszu, mógł być podstawą osobnej historii: o moralności, ambiwalencji, dramatycznych wyborach, skomplikowanych relacjach. Tutaj jednak żaden nie wybrzmiał należycie. Muzycznym motywem „Nieprawych” jest Beethovenowska Sonata księżycowa zagrana w tandetnej elektronicznej wersji. Taki jest właśnie obraz Sitaru: poważny temat w banalnym wykonaniu.
„Nieprawi” nie mają dewastującego ciężaru „4 miesięcy, 3 tygodni i 2 dni” Cristiana Mungiu – jednemu z najwybitniejszych filmów Rumuńskiej Nowej Fali trudno byłoby zresztą dorównać – lecz przede wszystkim brakuje im emocjonalnej siły. Pierwsza połowa filmu buduje co prawda interesujący obraz dysfunkcyjnej rodziny, ale im dalej, z tym większą obojętnością przyjmuje się kolejne traumy nękające rodzinę Anghelescu. Jakby rumuński reżyser nie do końca potrafił się zdecydować, czy jego film ma być głosem w poważnej dyskusji, czy raczej skręcić w podszyty grozą, groteskowy obraz współczesnego mieszczaństwa, niczym z filmów Yorgosa Lanthimosa czy François Ozona. Gdzieś w tle pojawia się nawet chomik, niczym daleki kuzyn szczura z „Sitcomu”. O ile jednak u Ozona szczurek był katalizatorem zdarzeń, a jego pojawienie się w domu dało impuls do prania rodzinnych brudów, o tyle chomik w „Nieprawych” jest symbolem fałszywej sielanki. Nieprzypadkowo pojawia się również w groteskowo idyllicznym finale, w którym wszystkie przewiny zostają puszczone w niepamięć, choć doskonale wiemy, że wystarczy drobna iskra, żeby wszyscy rzucili się sobie do gardeł.
Nieprawi, Rumunia, Polska, Francja 2016, reż. Adrian Sitaru.
W kinach od 13 stycznia 2017