Katastrofy, jaką okazuje się "Szalona miłość", nie zapowiada jeszcze sam wybór tematu. Osobliwa śmierć niemieckiego pisarza Heinricha von Kleista to gotowy materiał na anegdotę opowiedzianą przez gawędziarza znacznie zdolniejszego niż Hausner. Autora "Markizy O." z łatwością można wyobrazić sobie na przykład jako bohatera skeczu Monty Pythona. Kleist przeszedł w końcu do historii jako zakała sali samobójców, modelowy kandydat do honorowej Nagrody Darwina. Pomysł, by odebranie sobie życia traktować w kategorii aktu twórczego, stanowi bodaj najbardziej infantylny eksces wyrosły z ideologii romantyzmu. Świadomość, że Kleistowi udało się namówić na niego także przyjaciółkę, czyni fanaberię zmanierowanego artysty jeszcze bardziej dziwaczną.
Problem w tym, że "Szalona miłość" ani trochę nie pomaga w zrozumieniu tego fenomenu. W ujęciu Hausner historia uwiedzenia człowieka przez ideę nie zyskuje choćby odrobiny powabu. Filmowy Kleist pozostaje tak niemrawy, że trudno uwierzyć, aby namówił kogoś na wspólny spacer, nie mówiąc już o samobójstwie. Na długo przed finałowym wystrzałem pistoletów bohaterowie przypominają żywe trupy snujące się po salonach, by prowadzić rozmowy pozbawione sensu i znaczenia.
Sama twórczyni "Szalonej miłości" doskonale dopasowuje się do tej atmosfery. Hausner wygląda na ofiarę własnego snobizmu, który każe jej chełpić się rzekomą odwagą w traktowaniu śmierci jako tematu na komedię. Półtorej godziny starań autorki z chęcią zamieniłoby się jednak na jeden dosadny dowcip dowolnego amerykańskiego stand-uppera. Podobne pragnienia nie mają jednak szans na realizację, a strategia Hausner z biegiem czasu ujawnia wstydliwą konsekwencję. Film o samobójstwie rzeczywiście prowadzi przecież widza na skraj śmierci z nudów.
SZALONA MIŁOŚĆ | Austria 2014 | reżyseria: Jessica Hausner | dystrybucja: Spectator | czas: 96 min