Rozgrywająca się na przestrzeni walentynkowego wieczoru w jednej z belgijskich restauracji fabuła łączy kilka historii o pogmatwanych relacjach uczuciowych. Film Joëla Vanhoebroucka zapowiada się smakowicie, ale w ostatecznym rozrachunku daleko mu do wykwintności "Uczty Babette" bądź pikanterii "Soul Kitchen".
"Rozważnie i romantycznie" przywołuje na myśl anegdotę opisaną w jednym z felietonów Jana Gondowicza. Autor przytacza w niej wspomnienia akwaforcisty Feliksa Jabłczyńskiego, który "posiłki warzył raz na tydzień w wielkim saganie i wrzucał tam, co popadło". W belgijskim filmie bywa więc namiętnie i nieśmiało, sentymentalnie i ironicznie. Kolejne opowieści są jednak nierówne, zostają ucięte zbyt wcześnie i nie zyskują szansy, by wykroczyć poza schemat i wzbudzić autentyczne zaangażowanie odbiorcy. Ponad przeciętność wybija się może ewentualnie historia Roos i Paula – małżeństwa z 17-letnim stażem, które zdaje sobie sprawę z marazmu ogarniającego ich wspólne życie. Aby uratować wygasające uczucie, kobieta decyduje się na prowokację żywcem wyjętą z "Tożsamości" Milana Kundery.
Prawdziwie interesujący mógł jednak okazać się w "Rozważnym i romantycznym" pewien niepozorny dowcip. W rozmowie z przyjacielem jedna z bohaterek stwierdza, że po rozpadzie Belgii jej szanse na znalezienie partnera będą o połowę mniejsze niż do tej pory. Przez ten krótki moment film Vanhoebroucka staje się opowieścią o ludziach, których uczuciowe rozterki zyskują oparcie w szerszym kontekście i stają się integralną częścią panującej wokół atmosfery chaosu, bezradności i niepewności jutra. Rozbudzone w ten sposób apetyty nie zostają jednak zaspokojone. Zamiast potraktować "Rozważnie i romantycznie" jako specjał specyficznie belgijski, reżyser woli uczynić z niego film odgrzewanych pomysłów i rodzaj fast foodowego pokarmu dla duszy.
ROZWAŻNIE I ROMANTYCZNIE | Belgia 2012 | reżyseria: Joël Vanhoebrouck | dystrybucja: Bomba Films | czas: 102 min