Nowy film brytyjskiego reżysera to dwugodzinna orgia kabotyństwa. Snujący filmową opowieść malarz Goltzius przypomina ekspertów BBC okpiwanych w "Latającym Cyrku Monty Pythona". Tak jak oni, bywa elokwentny i przemądrzały, lecz najczęściej niezamierzenie śmieszny. Zupełnie to samo można powiedzieć o całym filmie Petera Greenawaya. Próba wciągnięcia nas w hermetyczną grę skojarzeń zamienia się w pusty popis reżyserskiej erudycji. "Goltziusowi…" nie można odmówić jedynie – charakterystycznego dla twórcy "Pillow Book" – wysmakowania wizualnego. Zamiast na siłę wpychać "Goltziusa…" do kinowych sal, należałoby pewnie znaleźć mu bezpieczne schronienie w galerii sztuki.

Reklama

Sam Greenaway mógłby uznać podobną opinię za komplement. Brytyjski reżyser kreuje się w wywiadach na egzaltowanego proroka, który z satysfakcją zapowiada śmierć kina. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że kryzys dotknął raczej samego reżysera i jego pomysłów na sztukę filmową. "Goltzius and the Pelican Company" stanowi doskonałe świadectwo wyczerpania sił twórczych. W warstwie fabularnej historia malarza wchodzące w podejrzane alianse z dworem możnowładcy wydaje się imitacją świetnego "Kontraktu rysownika". Forma filmu – kojarząca się raczej z teatrem niż kinem – stanowi zaś dosłowne powtórzenie eksperymentu z "Nightwatching".

Irytującego swoim narcyzmem "Goltziusa…" mimo wszystko można uznać za film zmarnowanego potencjału. Wyjściowy pomysł Greenawaya polega na uczynieniu tytułowego malarza autorem grafik eksponujących erotyczny potencjał Biblii. Wizja Starego Testamentu jako swoistego katalogu wypadków miłosnych wydaje się więcej niż kusząca. Niestety, na ekranie otrzymujemy tylko ilustrację starej tezy o sztuce jako przestrzeni dozwolonego podglądactwa. Jedyną zasługą "Goltziusa…" może się okazać wpływ na urozmaicenie życia seksualnego ortodoksyjnych katolików. W najlepszej scenie filmu holenderski malarz bawi się grą słów "God" i "dog", by przedstawić Adama i Ewę jako piewców miłości analnej. Gdyby z barwnej dykteryjki stworzyć osobny krótki metraż, Greenaway miałby na koncie kolejne arcydzieło. Tak jak w przypadku bohaterów najsłynniejszych filmów reżysera ego artysty okazało się jednak większe niż jego zdrowy rozsądek.

Goltzius and the Pelican Company | Chorwacja, Francja, Holandia, Wielka Brytania 2012 | reżyseria: Peter Greenaway | dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty | czas: 123 min