Nie warto zadzierać z "Bogami ulicy". Policyjny duet Brian Taylor (Jake Gyllenhaal) i Mike Zavala (Michael Pena) bez wahania pośle kulkę w łeb krnąbrnym gangsterom, a nadgorliwych przełożonych spacyfikuje błyskotliwą ripostą.
Reżyser David Ayer pozwala widzom zbliżyć się do magnetycznych bohaterów. Jego film przypomina przejażdżkę na tylnym siedzeniu patrolowego wozu. Wraz z Taylorem i Zavalą jesteśmy w stanie odczuć towarzyszącą ich pracy ekscytację i nudę, grozę i rozbawienie. Bijący z tego obrazu autentyzm to zasługa Ayera, który jako scenarzysta "Dnia próby" czy reżyser "Królów ulicy" zapracował na status speca od kina policyjnego. W swojej nowej produkcji amerykański twórca wznosi się na wyżyny umiejętności. "Bogom ulicy" udaje się połączyć wdzięk "Zabójczej broni" z energią "Elitarnych".
Ayer nie stara się ukrywać sympatii do dwójki głównych bohaterów. Nie oznacza to jednak, że spogląda na nich bezkrytycznie. W Taylorze i Zavali reżyser dostrzega uzależnienie do niebezpiecznego flirtu ze śmiercią. Obu policjantom towarzyszy także potrzeba emocjonalnego ekshibicjonizmu, która uzasadnia zresztą najciekawszy zabieg formalny "Bogów ulicy". Twórca konsekwentnie stylizuje kolejne obrazy na sceny kręcone amatorską kamerą Taylora. Wpisana w tę strategię potrzeba wzbudzania podziwu wcale nie ujmuje jednak policjantom profesjonalizmu.
Taylor i Zavala mają przekonanie o słuszności własnej misji i bez wahania potrafią rzucić się w sam środek miejskiego bagna. W świecie pełnym brudu, strachu i przemocy tym większym blaskiem bije charakteryzująca bohaterów przyjaźń. A więź między nimi nie ogranicza się wyłącznie do patetycznych deklaracji o braterstwie broni. Lekko absurdalne pogawędki policjantów w drodze na akcje chwilami zbliżają się do niezapomnianych konwersacji między bohaterami "Pulp Fiction".
W przerwach między kolejnymi strzelaninami Ayer daje nam wgląd w prywatne życie postaci. Policjanci zdają się spędzać ze sobą każdą wolną chwilę, a wraz z partnerkami tworzą wręcz coś w rodzaju czteroosobowej rodziny. Istota przyjaźni Taylora i Zavali najpełniej uwidacznia się jednak we wspólnym działaniu. W trakcie kolejnych akcji bohaterowie imponują zaangażowaniem i troską o partnera. Nie mamy wątpliwości, że każdy z nich byłby gotów przyjąć na siebie cios przeznaczony dla tego drugiego.
W filmie o przygodach zgranego duetu reżyserowi perfekcyjnie udaje się opanować żonglerkę nastrojami. David Ayer wyczuwa moment, w którym należy przełamać atmosferę pozornej beztroski za pomocą dobrze uargumentowanego patosu. Choć w końcowych partiach "Bogowie ulicy" wyraźnie manipulują naszymi emocjami, jesteśmy w stanie poddać się tej praktyce bez najmniejszego oporu. W przyjemności czerpanej z seansu nie przeszkadza prosty podział na dobrych i złych bohaterów ani nachalna miejscami promocja konserwatywnych wartości. Film Ayera i tak wyzwala pragnienie, aby Taylor i Zavala objęli swoim rewirem również naszą dzielnicę.
BOGOWIE ULICY | USA 2012 | reżyseria: David Ayer | dystrybucja: Monolith | czas: 109 min