Julie Delpy nie ma złudzeń – język jest naszym wrogiem. Zakłóca komunikację, zamiast ją ułatwiać, nie przystaje do rzeczy najważniejszych, zmusza, byśmy dostosowali się do jego wymogów i ograniczeń. Jest nieposłuszny, bezczelny i samowolny. Kolejny wróg to rodzina. Ludzie, za którymi wskoczylibyśmy w ogień, ale tylko wtedy gdy nie ma ich akurat w pobliżu. Od momentu, w którym się pojawią, sterta nieporozumień i wzajemnych oskarżeń zaczyna narastać w tempie błyskawicznym.

Reklama

W "2 dniach w Nowym Jorku", najnowszym filmie Delpy, to właśnie ten mechanizm znajduje się w centrum uwagi reżyserki. Rodzinna maszynka do produkowania konfliktów pracuje bez chwili wytchnienia, dostarczając dialogi i sytuacje zarówno dramatyczne, jak i komiczne. Zgodnie z regułami gatunku na ekranie dominują te drugie, dodatkowo wzmocnione absurdalnością francusko-amerykańskich animozji.

Sama Julie Delpy to kobieta instytucja. Jest nie tylko odnoszącą sukcesy aktorką i reżyserką, lecz także piosenkarką oraz autorką scenariuszy. Przed kamerą stanęła po raz pierwszy jako 14-latka w filmie Jeana-Luca Godarda "Detektyw". Tak wczesny debiut nie był przypadkiem. Dzięki rodzicom artystom mała Julie praktycznie wychowała się za kulisami francuskich teatrów. Szerszej publiczności stała się znana po roli w filmie Richarda Linklatera "Przed wschodem słońca", w którym partnerował jej Ethan Hawke. W 2007 roku za sprawą "2 dni w Paryżu" zrobiło się głośno o Delpy reżyserce. Z humorem i lekkością opowiedziała wtedy o perypetiach Francuzki Marion i jej amerykańskiego chłopaka Jacka, którzy po przyjeździe do rodzinnego miasta bohaterki zaczynają dotkliwie odczuwać dzielące ich różnice.

"2 dni w Nowym Jorku" to kontynuacja losów Marion. Wokół niej, a także w niej samej, zmieniło się wiele: ma trzyletniego synka, mieszka na Manhattanie, a po rozstaniu ze swoim poprzednim partnerem związała się z czarnoskórym dziennikarzem radiowym, który także wychowuje dziecko z wcześniejszego związku. Uzupełnieniem tego patchworkowego układu staje się niesforna rodzina Marion, która przybywa z Paryża z całym bagażem przemyconych kiełbas, serów, a także niewyczerpanym arsenałem niewybrednych żarcików i barbarzyńskich zachowań.

Reklama

Nowy partner neurotycznej Marion – Mingus (znakomita rola Chrisa Rocka) – z początku znosi kolejne wyczyny szalonej rodzinki z godnym podziwu spokojem. Z czasem jednak i jego cierpliwość się kończy. Ojciec Marion nie uznaje żadnego obyczajowego tabu, siostra Rose, to łagodna wersja nimfomanki, a nijaki Manu, chłopak Rose, rozczarowany tym, że gospodyni nie trzyma w domu żadnych miękkich narkotyków, zamawia marihuanę z dostawą pod same drzwi. Reakcje obserwującego ten cyrk Mingusa, choć przezabawne, są jedynie tłem dla batalii, jaką prowadzi ze swoją rodziną Marion. Niekończące się siostrzane kłótnie, bezskuteczne próby wyrzucenia Manu z powrotem do Francji, niechęć ojca do używania wody i mydła – wszystkie te konflikty tworzą absurdalną plątaninę, z której i bohaterów, i widzów uwolnić może jedynie śmiech.

2 dni w Nowym Jorku | Belgia, Francja, Niemcy, USA 2011 | reżyseria: Julie Delpy | dystrybucja: Kino Świat | czas: 91 min