Pierwsza część filmu Julii Loktev jest spokojna, stonowana, leniwa; potem następuje eksplozja, z której wszystkie postaci wychodzą cało pod względem fizycznym, lecz zupełnie odmienione mentalnie. W drugiej części dominuje szczególny rodzaj odrętwienia, jakie często dotyka ludzi po przebytej wcześniej traumie. Tyle że bohaterowie Loktev, Amerykanka Nica (Hani Furstenberg) i jej narzeczony Alex (Gael Garcia Bernal), żadnej traumy nie doświadczyli. Stanęli oko w oko z niebezpieczeństwem, które minęło tak szybko, że chwilę później wydawało się już nierealne. Być może wcale nie było żadnego zagrożenia, a wycelowana w nich strzelba nie była nawet naładowana. Możliwe.

Reklama

Pewne natomiast jest to, że jedna z postaci nie zachowała się tak, jak można by tego od niej oczekiwać. Chodzi rzecz jasna o mężczyznę, to przecież na reprezentantach płci brzydkiej spoczywa obowiązek bycia odważnym w każdej sytuacji. Loktev wyłuskuje ten zakorzeniony w kulturze dogmat i umieszcza go poza zagłuszającym kontekstem cywilizacji, czyniąc głównych bohaterów podróżnikami z krwi i kości, a na miejsce akcji wybierając góry Kaukazu. Na uprawianie hobby, które jest sensem życia Aleksa i Nicki, nie każdy może sobie pozwolić. Nie ze względu na wygórowane koszty, lecz dlatego że taki styl podróżowania wymaga czasu oraz odwagi.

Bohaterowie Loktev obywają się bez pomocy usłużnych pilotów, których zadanie nie polega na wyjaśnianiu przybyszom meandrów obcej kultury, lecz na ochronie wrażliwych turystów przed wszystkim, co brudne, niewygodne i nieprzewidywalne. Alex i Nica nie chcą być przed niczym chronieni. Ich naturalną obroną wykształconą w toku wieloletnich podróży jest empatia i otwartość na doświadczenie. Oczywiście wszystko, co wydaje się funkcjonować bez zarzutu, musi w końcu ujawnić ukrytą usterkę. A tą w przypadku ukazanej przez Loktev pary jest przekonanie, że wiedzą o sobie nawzajem wszystko. W pierwszej godzinie filmu wszystko, co otacza bohaterów, zdaje się współgrać z ich euforycznym nastawieniem. Potem ta sama, zapierająca dech w piersiach przestrzeń staje się więzieniem, a panująca dookoła cisza przypomina jedynie o wstydzie i upokorzeniu, jakiego doświadczył Alex.

Reżyserka powiedziała w jednym z wywiadów, że chciała nakręcić film o męskości. Ostatecznie osiągnęła dużo więcej. Odkrycie, jakiego kazała dokonać bohaterom, uderza w widza nie tylko prawdziwością, lecz także przewrotnym optymizmem, dzięki któremu "Najsamotniejsza z planet" zyskuje dwuznaczny urok nietypowej opowieści inicjacyjnej.

Reklama

NAJSAMOTNIEJSZA Z PLANET | Niemcy, USA 2011 | reżyseria: Julia Loktev | dystrybucja: AP Manana | czas: 113 min