Debiutant Sean Durkin to kolejny amerykański twórca kina niezależnego infiltrujący środowisko religijnej sekty. Kluczem do zrozumienia filmu pozostaje jego enigmatyczny tytuł. Wszystkie wymienione w nim imiona określają tę samą postać – dziewczynę, której udało się wyrwać ze szponów tajemniczego zgromadzenia. Opowiadająca o poszukiwaniu własnej tożsamości "Martha, Marcy…" pozostaje umiejscowiona między teraźniejszością i przeszłością, potrzebą indywidualności i poczuciem wspólnoty.

Reklama

Psychologiczna wiarygodność tej skomplikowanej wizji może zostać osiągnięta tylko dzięki uniknięciu fabularnego efekciarstwa. Durkin nie daje powodów, by posądzać go o perwersyjną radość z prezentowania na ekranie zakazanych praktyk pogrobowców bandy Mansona. W "Martha, Marcy…" wydarzenia z burzliwej przeszłości od czasu do czasu powracają do bohaterki wyłącznie w formie krótkich, natrętnych migawek. Na podstawie tych retrospekcji można odnieść wrażenie, że reżyser bez zarzutu odrobił lekcję z Freuda. Film Durkina podąża za tokiem myślenia austriackiego psychoanalityka twierdzącego, że członkowie zamkniętych zbiorowości przypominają czasem w swoim zachowaniu osoby zakochane. Marthę, zwaną przez towarzyszy Marcy May, łączy z innymi członkami sekty identyfikacja polegająca na odczuwaniu jednakowego uwielbienia wobec przywódcy. Z biegiem czasu ta fascynacja ujawnia również silne podłoże erotyczne.

Przenikliwość "Marthy, Marcy…" polega na tym, że zerwanie z toksycznym uczuciem oznacza dla bohaterki dopiero początek kłopotów. Choć dziewczyna zostaje otoczona opieką przez starszą siostrę i jej męża, krewni nie potrafią się zdobyć na autentyczną empatię i traktują bohaterkę z nieufnością. Przedstawiona w filmie instytucja rodziny przeradza się w kolejną zbiorowość opartą na sztywno określonym układzie nakazów i zakazów. Podobna obserwacja nie służy jednak reżyserowi do demagogicznej tyrady stawiającej znak równości między niebezpieczną sektą i mieszczańską rodziną. Durkinowi zależy tylko na pogłębieniu dramatu bohaterki, której funkcjonowanie w ramach kolejnych grup społecznych uniemożliwia odkrycie indywidualności. Jedynym wyjściem z tej sytuacji pozostaje niesatysfakcjonująca, powierzchowna kontestacja. Wszystko wskazuje na to, że mimo kolejnych prób ucieczki Martha, Marcy May i Marlene muszą się spotkać w tym samym więzieniu.

Martha Marcy May Marlene | USA 2011 | reżyseria: Sean Durkin | dystrybucja: Imperial-Cinepix | czas: 102 min