Amerykański reżyser przez dwie godziny seansu snuje bajkową historię, mającą w dodatku pokrycie w rzeczywistości pozafilmowej – a przynajmniej częściowe. "Kupiliśmy zoo" to luźna adaptacja wycinka z życiorysu brytyjskiego dziennikarza, którego pamiętniki posłużyły za temat przedstawionej na ekranie opowieści. I choć różnice między materiałem wyjściowym a scenariuszem są znaczące, nie o wierność faktom tutaj chodzi.

Reklama

Filmowy Benjamin Mee to osobowość telewizyjna; ryzykant, który dla dobra reportażu skłonny jest bez większego wahania rzucić się do basenu z rekinami albo wskoczyć w oko cyklonu. Po śmierci żony przewartościowuje swoje życie, rzuca pracę i ku uciesze młodszej córki, a rozczarowaniu nastoletniego syna, decyduje się na kupno domu przylegającego do popadającego w ruinę zoo. Na jego barkach ciąży odpowiedzialność za doprowadzenie zaniedbanego miejsca do porządku – od niego zależy teraz zarówno los zwierząt, jak i zatrudnionych w zoo pracowników.

Chciałoby się powiedzieć, że pierwszy od siedmiu lat pełnometrażowy film cenionego przecież reżysera to dzieło udane, lecz byłoby to stwierdzenie prawdziwe tylko połowicznie. Bolączką "Kupiliśmy zoo" jest bowiem wtórność scenariusza, który gładko i bezboleśnie sunie dobrze nam znanym torem. Brak tutaj wyrazistego wątku pobocznego. Konflikt na linii ojciec i syn jest ledwie zarysowany, do tego wpisuje się w ograny schemat. Z kolei optymistyczne obrazki składające się na główną linię fabularną wprawiają w niejaki dyskomfort swoim infantylizmem i idealistyczną naiwnością. Ale taka ocena byłaby jednoznaczna, niepełna i jakkolwiek niesprawiedliwa, gdyż z drugiej strony film Crowe'a, podparty mocnym aktorstwem Matta Damona, znakomicie sprawdza się jako reprezentant swojego gatunku. To w końcu opowieść w rodzaju "serce roście", w której prawdziwość uwierzyć może i nie sposób, lecz posiadająca niezaprzeczalny czar; film w typie tych, które ciężko oglądać tylko rozumem.

Bo nie można odmówić tej opowiastce szczególnego uroku, przesyconego pozbawioną cynizmu wiarą w człowieka i jego dobroć. Nawet inspektor rzucający kłody pod nogi Benjamina, wydając wreszcie odpowiedni dokument umożliwiający ponowne otwarcie zoo, obejrzy się przez ramię, uśmiechnie i pokiwa z niedowierzaniem głową, patrząc na radujących się pracowników. Cameron Crowe udowadnia tym samym, że nie zatracił nic ze swojej humanistycznej wrażliwości.

Reklama

KUPILIŚMY ZOO | USA 2011 | reżyseria: Cameron Crowe | dystrybucja: Imperial-Cinepix | czas: 124 min