Opowiada jego partner, wspólnik, kochanek, Pierre Berge. "Nawet kiedy tworzył wspaniałe kolekcje, był bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Albo więcej. Więcej niż nieszczęśliwym. To choroba. Nic innego jak potworna choroba, z którą łatwo przegrać".
Laurent publicznie przyznał się do długiej walki z depresją podczas przemówienia, którym kończył swoją aktywność zawodową. W dokumencie Pierre’a Thorettona oglądamy fragment tego wystąpienia: "Poznałem złudną pomoc środków uspokajających. Wychodzę z tego przygaszony, ale trzeźwy". Ma wtedy ponad 60 lat, wygląda na bardzo zmęczonego, nie potrafi uśmiechać się tak szeroko jak na początku swojej współpracy z Diorem.
Kiedy zaczynał karierę, był 20-letnim przystojnym mężczyzną, zachwyconym swoją pracą, radosnym, wygłupiającym się przed kamerami jak dziecko. Kończy jako legenda mody, a jednocześnie smutny, mało atrakcyjny bogacz.
Litery Y, S i L odpowiednio ułożone, jedna na drugiej, stają się symbolem bogactwa, przypominają $. Pierre Berge zauważył to po raz pierwszy kilkadziesiąt lat temu i namówił Laurenta do stworzenia własnej marki po opuszczeniu Diora. Odtąd byli parą nie tylko w domu, również w pracy. Stanowczy, wyważony, poukładany Berge i Laurent – hedonista, geniusz, pracoholik, wpadający z depresji w manię, a potem odwrotnie.
Reklama
Dzięki racjonalizmowi Pierre’a szaleństwo Yvesa mogło się rozwijać. Żyli razem pół wieku, od 1958 roku, kiedy się poznali. W paryskim apartamencie, w domu w Marakeszu gromadzili dzieła sztuki, pamiątki po zaprzyjaźnionych artystach, piękne przedmioty. Warhol, Mondrian, Degas, Matisse, Picasso, Braque. Liściki od Marii Callas, zdjęcia Jeana Cocteau. "Kiedy Yves stworzył kolekcję inspirowaną Mondrianem, nie podejrzewaliśmy, że kiedykolwiek będziemy mogli powiesić na ścianie naszego mieszkania obraz mistrza" – mówi Berge. "Jednak pewnego dnia pojawił się pierwszy Mondrian w naszym życiu. A za nim kolejne". Były dobrą metaforą zachłanności Laurenta.
Reklama



Po śmierci projektanta w 2008 roku Berge postanowił sprzedać kolekcję. Film nie wyjaśnia dlaczego, widzimy tylko rytuał pakowania rzeczy, opisywania ich, wywożenia, katalogowania. Licytacja w domu aukcyjnym Christie’s trwała trzy dni, co nazwano aukcją stulecia, całą kolekcję sprzedano za 484 miliony dolarów. Berge porównał to wydarzenie z wrzuceniem cennych przedmiotów w ogień: "Ktoś w walce o ostateczną cenę zapłacił za fotel 90 milionów dolarów. Bardzo brutalne".
Sprzedane zostały rzeczy, które miały koić strach Yvesa przed samotnością, a po jego śmierci stały się dla Pierre’a pamiątkami po ich wspólnym życiu. W "Szalonej miłości" Berge tłumaczy: "Nie wierzę w duszę, ani własną, ani rzeczy". Jest w tym filmie pogodzonym z losem staruszkiem. Nie idealizuje, nie upiększa przeszłości.
Miłość do Laurenta była dla niego oczywista. Tak samo jak problemy, które się z nią wiązały. "Po okresach szalonego szczęścia Yves wpadał w otchłań smutku". – wspomina. "To depresja pchnęła go do alkoholu, a potem do narkotyków. Kiedy jesteś w związku z kimś takim, możesz tylko zaakceptować ciągły niepokój i próbować mu pomóc. Robiłem to. Bez większych sukcesów".
Kontrastem dla takich wypowiedzi są sceny radosnych młodzieńców w Marakeszu, gdzie spędzali wakacje. Laurent uśmiecha się na przyjęciach, na plaży, z ukochanym psem, w otoczeniu zaprzyjaźnionych modelek. Jeśli obok stoi Berge, wygląda na kogoś, kto nigdy nie traci głowy, bo nie może sobie na to pozwolić. Taki był podział ról. Wystarczy obejrzeć archiwalne nagranie wieczoru w jednym z ich mieszkań. Warhol maluje portret Yvesa, Mick Jagger przygrywa na fortepianie, pozostali goście palą, piją, rozmawiają. Tylko Pierre przemyka milczący, czujny, jakby jego najważniejszym zadaniem było pilnowanie porządku.
Reżyser "Szalonej miłości", Thoretton, były zięć Catherine Deneuve, muzy Laurenta, próbował zrozumieć związek Yvesa i Pierre’a, wplatając w swoją opowieść historię o przedmiotach, które gromadzili. Trudno sobie wyobrazić coś bardziej konkretnego niż wspólny majątek wart blisko 500 milionów dolarów. Jednak nawet ten konkret niewiele jest wart dla Pierre’a. Co zatem? W "Listach do Yvesa" pisze: "Nie sztuka była dla nas najważniejszą siłą napędową, ale erotyka".
SZALONA MIŁOŚĆ. YVES SAINT LAURENT | Francja 2010 | reżyseria: Pierre Thoretton | dystrybucja: Against Gravity | czas: 100 min