Borowczyk przecierał szlaki dla twórców campowych, awangardowych i nieprawomyślnych. Zestawiał ciało – ciemiężone, zbrukane i tęskniące – z pożądaniem, często także chorym i niespokojnym. Nie bał się jednego i drugiego.
Polskie kino nie ma seksapilu. Od zawsze, chętnie i z brawurą portretowaliśmy akty sadyzmu, ale wzdragaliśmy się przed pokazywaniem seksu. Tylko jeden raz wydarzył się cud prawdziwy. W 1975 roku Borowczyk nakręcił w Polsce adaptację „Dziejów grzechu” według Stefana Żeromskiego. Zapomniana powieść autora "Syzyfowych prac" to literacka druga liga, wzbudzająca niegdyś wypieki na twarzach kucharek. Borowczyk zamienił tę ramotę, określaną w dniu premiery jako "romans kolejowy", w finezyjną, estetycznie wyrafinowaną grę ciał, w moralitet o seksualnym uzależnieniu i jego ponurych konsekwencjach.
Wydanie na DVD "Dziejów grzechu", a także niedawna edycja "Bestii" (1975) i "Opowieści niemoralnych" (1974) to dobry pretekst, by przypomnieć o nieco zapomnianym, zmarłym w 2006 roku reżyserze.
Naprawdę było ich dwóch: "Boro" i Borowczyk. Borowczyk znalazł miejsce w encyklopediach kina jako wybitny twórca filmów animowanych (dla dorosłych) – "Był sobie raz" (1956), "Dom" (1958), "Szkoła" (1959), "Astronauci" (1959), "Zabawa aniołów" (1964); z kolei "Boro" doczekał się inwektyw, pogróżek i procesów sądowych oskarżających go o niemoralność, sadyzm, znęcanie się nad aktorami. Pierwszy jest autorem serii znakomitych filmów "wycinankowych", drugiego interesowały przede wszystkim "Opowieści niemoralne": inicjacja erotyczna, osobliwie pojmowana religijność, fetyszyzm, kulturowe tabu.
Reklama



Walerian Borowczyk urodził się w 1921 roku. Już jako absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w drugiej połowie lat 50. wspólnie z Janem Lenicą dokonał prawdziwej rewolucji w polskiej i światowej animacji. Ich filmy były przełomem: pokazały, że animacja nie musi być naiwna ani infantylna. Disnejowska. Że krótkie formy mogą być adresowane także do dorosłych, mogą operować groteską, makabreską, czarnym humorem. Technika wycinankowa, którą uprawiał Borowczyk z Lenicą, pozwalała na naprzemienne operowanie humorem i tragedią, wykorzystywanie klimatów rodem z Kafki i z Topora.
Ale w połowie lat 60., już na emigracji we Francji, Borowczyk postanowił coś zmienić. Status wielkiego artysty animacji cokolwiek go uwierał, postanowił zyskać nową markę: czołowego pornografa kina. Aura była sprzyjająca dla ekscesów. Wyzwolony finał wyzwolonych lat 60. i następująca po nim era seksualnych lat 70. sprzyjała eksperymentom. Pierwsze fabularne filmy Borowczyka: "Goto – wyspa miłości" (1968), "Rozalie" (1966), "Blanche" (1971) czy wspomniane "Opowieści niemoralne" (1974), zbierały znakomite recenzje. "Seks jest u Borowczyka narzędziem, za pomocą którego, jak nikt przed nim w kinie, wierci dziurę w duszy" – pisał zachwycony angielski krytyk. Po nakręceniu "Dziejów grzechu" Borowczyk wyjechał z Polski. Nie wrócił. Nikt po nim nie pokazywał już tak ciekawie dziejów grzechu – ciała i duszy.
DZIEJE GRZECHU | Polska 1975 | reżyseria: Walerian Borowczyk | dystrybucja: Galapagos | 5 klapsów