Czytelnicy plotkarskich portali z pewnością i tak wybiorą się do kina, bowiem na planie tegoż filmu Colin Farrell miał jakoby zdradzić naszą Alicję Bachledę-Curuś z partnerującą mu na ekranie całkowicie nie naszą Keirą Knightley.
Niewykluczone, że ten romansowy kontekst stanowić będzie źródło największej ekscytacji podczas seansu. Sam film, choć przyzwoity i dobrze zagrany przez śmietankę angielskich aktorów, może nieco rozczarować.
Nieobecność budzących dreszcze emocji w gangsterskim dramacie to sprawa podejrzana. Zwłaszcza że za "Londyńskim bulwarem" stoją nazwiska utalentowanych i sprawdzonych w tym gatunku twórców. W roli reżysera zadebiutował tu William Monahan, scenarzysta, któremu Oscara przyniosło przerobienie sensacyjnego filmu "Infernal Affairs" rodem z Hongkongu w chłodną i zdyscyplinowaną "Infiltrację".
Podstawą scenariusza była tym razem powieść irlandzkiego pisarza Kena Bruena, który z powodzeniem przenosi klimat amerykańskiego czarnego kryminału na ulice miast Zjednoczonego Królestwa. Rolę demonicznego bossa powierzono Rayowi Winstonowi, który plastyczności swojego aktorskiego emploi dowodził nieraz, zaś jako czarny charakter sprawdził się bezbłędnie choćby w "Sexy Beast" i w "Infiltracji" właśnie. Jednak coś poszło nie tak i zamiast potencjalnie wbijającego w fotel obrazu z życia angielskich kryminalistów wyszedł przeciętny ni to romans, ni thriller.
Małomówny i zamknięty w sobie twardziel Mitchell (Farrell) opuszcza więzienie po kilkuletniej odsiadce. Natychmiast wpada w sieć zależności rozsnuwaną przez byłych koleżków z półświatka. Stary kumpel Billy (Ben Chaplin) wciąga go w proceder egzekucji długów, zaś potężny i niepokojąco psychotyczny gangster Gant (Ray Winstone) ma dla niego już wytyczoną ścieżkę przyszłej kariery. Jednak Mitchell, choć sprawnie posługuje się bronią i pięścią, chciałby zejść z drogi bezprawia, bo w pace naczytał się wierszy Rilkego. W tym celu zatrudnia się na usługach przechodzącej załamanie gwiazdy filmowej Charlotte (Knightley), jako złota rączka i potencjalny ochroniarz.
Celebrytka, której twarz zdobi billboardy i okładki tabloidów, wiedzie życie dobrowolnego wygnańca w starej posiadłości, za towarzystwo mając jedynie oddanego jej bezgranicznie ćpuna i eksaktora Jordana (znakomity David Thewlis) oraz grupkę paparazzich czyhających na każdy jej krok. Między Mitchellem i Charlotte rodzi się romans obarczony jednak wysokim ryzykiem z racji jego kryminalnych powiązań. Fala przemocy nadciąga nieubłaganie.
Seks i przemoc to wydawałoby się sprawdzony patent, tu jednak wypada dość blado i nieprzekonująco. Powielanie schematów fabularnych – a to z "Bulwaru Zachodzącego Słońca", a to z "Bodyguarda" – nie równoważy mrocznych w zamyśle przebitek z brutalnego życia społecznych dołów. Nieprzystawalność tych dwóch światów – celebryckiego glamour i rządzącego się prawem pięści półświatka – połączonych jedynie wątłym mostem relacji Mitchella i Charlotte, sprawia, że całość traci wiarygodność.
Trudno zaangażować się emocjonalnie w historię, która już na pierwszy rzut oka wydaje się zbyt wydumana i nieprawdopodobna. Poza tym cokolwiek na ten temat pisały tabloidy, między Ferrellem i Knightley dramatycznie brakuje chemii. Nic dziwnego, że kompan Charlotte Jordan musi co i rusz wciągnąć kreskę albo dać sobie w żyłę. Bez chemii bowiem ani rusz.
Żarty żartami, ale największym grzechem "Londyńskiego bulwaru" wydaje się zmarnowanie zgromadzonego na planie potencjału. Świetni angielscy aktorzy, zwłaszcza Chaplin, Winston i Thewlis, ale też grająca autodestruktywną siostrę głównego bohatera Anne Friel, mogliby dać z siebie dużo więcej, gdyby ktoś miał pomysł, jak wykorzystać ich talent. Lekko rozziarnione, chłodne zdjęcia Chrisa Mengesa ("Notatki o skandalu", "Lektor") tworzą ramę zarówno dla realistycznej, jak i metaforycznej opowieści. Pulsująca muzyka autorstwa Sergio Pizzorno z Kasabiana i soundtrack wykorzystujący największe przeboje Boba Dylana i The Yardbirds odsyłają do filmowej klasyki lat 60. Jednak przekombinowany i trącący pretensją scenariusz zmienia to wszystko w jeszcze jedno błahe criminal tango. Szkoda.
LONDYŃSKI BULWAR | Wielka Brytania 2010 | reżyseria: William Monahan | obsada: Keira Knightley, Colin Farrell, Ray Winstone | dystrybucja: Forum Film | czas: 104 min