- "Lincoln" wydawał się murowanym faworytem do wygranej. Był skrojony pod Oskara i podejmował lubianą przez Amerykanów tematykę historyczną. Ponadto jego bohaterem był ceniony w Stanach prezydent Abraham Lincoln - mówi Jakub Popielecki z portalu Filmweb.

Reklama

Zdaniem Michała Walkiewicza z Filmwebu, pocieszeniem dla twórców filmu może być Oscar dla Daniela Day-Lewisa. Brytyjczyk po raz trzeci w historii został wyróżniony przez Akademię za główną rolę.

Podobną opinię Agnieszka Holland. Jej zdaniem, film ten otrzymał tak naprawdę jedną ważną nagrodę. Reżyserka dodaje, że Steven Spielberg ma już na koncie tyle wyróżnień, iż nie są już one jego głównym celem. Dla polskiej reżyser tegoroczne Oskary były przewidywalne. Odgadła praktycznie wszystkich laureatów, ale podkreśliła, że kilka werdyktów Akademii można uznać za niesprawiedliwe. W jej opinii, najlepszym filmem powinien był zostać "Wróg numer jeden" Kathryn Bigelow, a nie "Operacja Argo" Bena Afflecka. Ten pierwszy jest odważny i niekonwencjonalny, pokazuje, że nawet zwycięstwo ma gorycz, a drugi - że świat jest prosty. Holland źle ocenia też nagrodę dla najlepszego reżysera. Ang Lee otrzymał ją za "Życie Pi". W opinii reżyserki, ten film nie ma w sobie magii, choć Lee włożył w niego dużo pracy.

Nagrodę dla Lee za niesprawiedliwą uznaje też inna reżyserka Katarzyna Adamik. Jej zdaniem najlepsi twórcy nie byli w ogóle nominowani w tym roku. Jej faworytami byli Paul Thomas Anderson, Kathryn Bigelow i Quentin Tarantino. Ten ostatni został wprawdzie nominowany i nagrodzony, ale tym razem za scenariusz, a nie za reżyserię. Katarzynę Adamik szczególnie cieszy Oscar za najlepszy film zagraniczny dla austriackiej "Miłości". Michaela Hanekego uznaje za jednego z najlepszych reżyserów naszych czasów.

Austriackiego aktora Christopha Waltza wyróżnia natomiast szef działu kulturalnego "Polityki" Zdzisław Pietrasik. Waltz został nagrodzony za drugoplanową rolę męską w "Django" Quentina Tarantino. Publicysta przypomniał, że ponad 20 lat temu Waltz zagrał w filmie "Życie za życie" Krzysztofa Zanussiego. Polski reżyser zapewniał go wówczas, że zostanie wielkim aktorem. - Po 10 latach spotkali się i Waltz, przypomniawszy tę rozmowę, mówił, że ciągle wielkim aktorem nie jest. Po kolejnych 10 latach to mistrz, a każda jego rola jest zdarzeniem - mówi Zdzisław Pietrasik.

Najwięcej statuetek w tym roku - cztery - otrzymało "Życie Pi".