"Reniferek"

W powszechnym rozumieniu molestowanie seksualne dotyczy wyłącznie kobiet, zaś molestowanie mężczyzn to żart. I jak na ironię, Gadd obudowuje swoją siedmioodcinkową autoterapię dużą dozą czarnego humoru. Tyle że w żadnym razie nie chodzi o kpinę z trudnego tematu. Dowcip często wypływa tu z samej historii - w końcu jej bohaterem jest nieudolny stand-uper - lecz poza tym zbawiennie rozładowuje ciężar fabuły. Dramatyczne natężenie mogłoby być inaczej nie do zniesienia.

Reklama

Serial wyreżyserowany z wyczuciem przez Weronikę Tofilską i Josephine Bornebusch spaja w całość dwa nagradzane występy sceniczne Gadda: "Reniferka" oraz wcześniejszy "Małpa widzi, małpa robi" - one man show poświęcony wykorzystywaniu seksualnemu przez mężczyznę, wykonywany przez komika na bieżni, z gorylem za plecami.

W przeciwieństwie do wielu filmów o stalkerach, przeważnie płci męskiej, "Reniferek" nie trzyma w tajemnicy prawdziwych intencji sprawczyni. Już w pierwszym odcinku ekranowe alter ego Gadda, Donny Dunn, dowiaduje się z Google, z kim ma do czynienia. Sęk w tym, że tam, gdzie w prostych thrillerach ofiary biorą nogi za pas, tutaj Donny, pchany różnymi powodami, z niezdrową ciekawością na czele, brnie w kłopotliwą relację dalej. Bo życie bywa bardziej skomplikowane niż nasze oczekiwania.

Tożsamość prawdziwej stalkerki nie jest znana. Wiadomo jedynie, że była kilka dekad starsza od Gadda i tym samym starsza od serialowej sprawczyni. W pierwotnej wersji scenicznej kobietę reprezentował zwykły taboret, w serialu natomiast mamy do czynienia z Marthą Scott, rewelacyjnie graną przez Jessikę Gunning, brytyjską aktorkę o dziecięcej twarzy i histerycznym śmiechu. Obserwowanie, jak nastrój pozornie nieszkodliwej postaci w jednej chwili się zmienia, jej oczy gasną, twarz szarzeje, jest fascynujące. To kreacja na miarę Kathy Bates w "Misery".

Eskalację obsesji ekranowej Marthy świetnie oddają też pojawiające się sporadycznie plansze z emocjonalnymi, upstrzonymi błędami e-mailami (w prawdziwym życiu komik otrzymał ich ponoć ponad 40 tysięcy), które przechodzą od pochlebstw, przez niedwuznaczne aluzje, po jawne groźby.

Reklama

Gadd również jest znakomity w swojej, nomen omen, roli życia. Bezbłędnie oddaje niespełnione ambicje, naiwność, depresję i paraliżującą niezdolność do działania swojego pasywnego bohatera. Donnym niejednokrotnie wręcz chciałoby się potrząsnąć i nakazać mu wziąć się w garść - dopóki człowiek sam sobie nie uświadomi, ile razy w życiu stchórzył, skrewił, postąpił głupio.

Znamienne, że przy całej dramaturgii wydarzeń najbardziej za serce chwytają tu momenty najcichsze, najmniej obliczone na efekt. Jak scena, w której katolicki ojciec Donny'ego (Mark Lewis Jones) wyjawia synowi tajemnicę skrywaną przez lata. Albo chwila, w której Donny przyznaje tak przed widzami, jak przed samym sobą, że niby jest taki progresywny, ale boi się pokazać na mieście z transkobietą poznaną na portalu randkowym (zjawiskowa Nava Mau, ewidentne odkrycie serialu).

Porażający jest także wątek, w którym bohater przyjmuje intratną propozycję pracy dla kogoś z liberalnego środowiska, kto go uprzednio zgwałcił. Czy to nie show-biznes w pigułce? Skądinąd rozmaite zakazane pigułki często tu się przewijają.

Ostatecznie, w jeszcze większym stopniu niż wybitny serial HBO Michaeli Coel "Mogę cię zniszczyć", "Reniferek" Richarda Gadda ukazuje złożoność patologicznego ekosystemu molestowania. Stalking, grooming, sexting, gwałt, ale też autonękanie, upajanie się nienawiścią do samego siebie. Netflix dawno nie dał nam czegoś tak bezkompromisowego.

Trwa ładowanie wpisu

Gdzie zobaczyć: Netflix