Minęła niemal dekada, odkąd David Fincher zrealizował swój ostatni thriller "Zaginiona dziewczyna". Choć stworzony w 2020 r. dramat biograficzny "Mank" o scenarzyście Hermanie Mankiewiczu i okolicznościach tworzenia "Obywatela Kane'a" zapewnił mu nominację do Oscara za reżyserię, nie sprostał oczekiwaniom wielu krytyków. Nic więc dziwnego, że z entuzjazmem przyjęto decyzję Finchera o powrocie do najbliższego mu gatunku.
Światowa premiera "Zabójcy"
Jego nowy thriller "Zabójca", którego światowa premiera odbyła się w niedzielę w konkursie głównym weneckiego festiwalu, zainspirował francuski komiks autorstwa Alexisa Nolenta i Luca Jacamona. Tytułowy płatny zabójca (grany przez Michaela Fassbendera) jest tajemniczym mężczyzną, którego widz poznaje dzięki serii wewnętrznych monologów dotyczących jego życiowej filozofii, kondycji współczesnego świata oraz dylematów związanych z przestępczą profesją - słowom wypowiadanym tak chłodnym, niewzruszonym tonem, z jakim pozbawia życia niewinnych ludzi. Kiedy podczas jednej z akcji morderca popełnia błąd, bandyci napadają jego willę na Dominikanie, a jego partnerka trafia na oddział intensywnej terapii i ledwo uchodzi z życiem. Mężczyzna musi stawić czoła swoim przeciwnikom i dowiedzieć się, na czyje polecenie działali.
Podczas niedzielnej konferencji prasowej towarzyszącej światowej premierze Fincher podkreślił, że nie myśli o "Zabójcy" jako filmie zemsty. W komiksie Nolenta i Jacamona zaintrygowała go postać, która zabija wyłącznie dla pieniędzy i jej wewnętrzne monologi. Jak możecie sobie wyobrazić, sympatia do tej postaci była ostatnią rzeczą, o której myślałem. Chcieliśmy pokazać bohatera, który na pierwszy rzut oka nie musi być przerażający, ale uosabia banalność zła. Mam nadzieję, że po obejrzeniu tego filmu widz będzie podenerwowany na myśl o osobie stojącej za nim w kolejce w hipermarkecie budowlanym – powiedział.
Zapewnił też, że nie wyobrażał sobie w roli zabójcy nikogo poza Michaelem Fassbenderem. Michael był doskonałym wyborem. Nie myślę, że to jego powrót do kina. Nie było go w pobliżu, ponieważ był zajęty inną karierą (Fassbender jest także kierowcą wyścigowym - PAP). Chcąc pracować z nim nad "Zabójcą", musieliśmy dostosować się do jego grafiku. Byliśmy szczęśliwi, że do nas dołączył. Od początku chcieliśmy oglądać go w tej roli i gdybyśmy nie zdołali dopasować się do jego planu w sezonie wyścigowym, prawdopodobnie ten film w ogóle by nie powstał. Kiedy kręciliśmy jedną ze scen, uświadomiłem sobie, że jego twarz jest swoistą hybrydą, idealnym połączeniem Charltona Hestona i Laurence'a Oliviera. To cała gama emocji – zwrócił uwagę reżyser.
Ścieżka dźwiękowa The Smiths
Pytany o ścieżkę dźwiękową do filmu, w której honorowe miejsce zajmuje muzyka brytyjskiego zespołu rockowego The Smiths, Fincher przyznał, że od początku chciał wykorzystać piosenkę "How Soon Is Now?". Spodobał mi się pomysł, że ta melodia może być narzędziem łagodzącym niepokój głównego bohatera. Uznałem, że jako taśma do medytacji będzie zabawna. Nie sądzę, aby istniała playlista, która miałaby w sobie tyle sardonicznej natury i dowcipu jednocześnie. Nie mamy zbyt dużej wiedzy o tym, kim jest ten zabójca. Uznałem, że taka mieszanka skieruje na niego uwagę widza – wyjaśnił.
Strajk aktorów i scenarzystów
Reżyser skomentował również trwający w Hollywood strajk aktorów i scenarzystów, którzy domagają się od koncernów medialnych wyższych płac. Nie wiem, co to mówi stanie branży filmowej. Najpewniej znajduję się pomiędzy obiema stronami. "Zabójca" powstawał w trakcie pandemii i nie chciałbym nigdy więcej robić filmu pod przyłbicą... Sądzę, że to bardzo smutne. Rozumiem obie strony i wydaje mi się, że wszystko, co możemy zrobić, to zachęcić je do rozmowy – podsumował.
W obsadzie "Zabójcy" obok Fassbendera znaleźli się m.in. Charles Parnell, Tilda Swinton, Arliss Howard, Kerry O’Malley, Sophie Charlotte i Sala Baker. Autorem scenariusza jest Andrew Kevin Walker. Za zdjęcia odpowiada Erik Messerschmidt.
"Zabójca" na Netflixie
Od 10 listopada film będzie można oglądać na Netflixie. Wcześniej, w październiku, trafi do wybranych kin.
A już w sobotę 9 września dowiemy się, czy obraz Finchera zyska przychylność jury konkursu głównego 80. festiwalu w Wenecji. O Złotego Lwa rywalizuje z 22 tytułami, w tym "Ferrarim" Michaela Manna, "Priscillą" Sofii Coppoli, "Zieloną granicą" Agnieszki Holland oraz "Kobietą z..." Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta.
Produkcje ocenią: amerykański reżyser, scenarzysta i producent Damien Chazelle (przewodniczący jury), palestyński aktor Saleh Bakri, nowozelandzka reżyserka, scenarzystka i producentka Jane Campion, francuska reżyserka i scenarzystka Mia Hansen-Love, włoski reżyser, aktor i kompozytor Gabriele Mainetti, brytyjsko-irlandzki reżyser i scenarzysta Martin McDonagh, argentyński reżyser i scenarzysta Santiago Mitre, amerykańska reżyserka, ubiegłoroczna laureatka Złotego Lwa Laura Poitras oraz tajwańska aktorka Shu Qi.
Z Wenecji Daria Porycka