W czwartkowy wieczór w Multikinie Złote Tarasy odbyła się oficjalna premiera filmu "Piłsudski" w reżyserii Michała Rosy.

Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin przed premierą filmu zwrócił uwagę, że od dwudziestu pięciu lat w rankingach, z pytaniem o najważniejszych Polaków w 1000-letniej historii Polski, Polacy wskazują na pierwszych dwóch miejscach na - Jana Pawła II i Józefa Piłsudskiego. "Dobrze w związku z tym, że powstają filmy o tak ważnych Polakach, o Karolu Wojtyle już kilku filmów się doczekaliśmy, nawet takich przekrojowych, pokazujących całe jego życie, pewne poczucie niedosytu, jeśli chodzi o drugą najważniejszą postać w naszej historii, czyli Józefa Piłsudskiego, jednak ciągle mamy, dlatego myślę, że ten film dobrze uzupełnia tę lukę i jak sądzę będzie dużym osiągnięciem polskiej kinematografii i też ośmielę się powiedzieć - polskiej polityki historycznej, bo wiedzę o polskiej historii w świecie dobrze się opowiada i bardzo skutecznie się opowiada poprzez dobry film".

Reklama

Sellin przypomniał, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeznaczyło na produkcję tego filmu "ponad połowę budżetu, film kosztował ok. 15 mln zł, połowa to były dotacje przez różne instytucje, ale głównie Polski Instytut Sztuki Filmowej, przekazywane przez ministra kultury". "Uważamy po prostu, że takie filmy trzeba wspierać, w ogóle kino historyczne się w Polsce mocno odrodziło w ostatnich trzech latach" - dodał.

Jak mówił, "nareszcie ta luka, którą Polacy odczuwali, że my wystarczająco nie opowiadamy o polskiej historii w polskim kinie nareszcie jest wypełniana".

Reżyser i scenarzysta Michał Rosa powiedział, że chciał ukazać Piłsudskiego "nieoczywistego, niejednorodnego". "Nie miał być to ani pomnik, ani opowieść, która obnażałaby jedynie słabości, bo takich też nie lubię. To jest chyba wyważona opowieść o człowieku na tle historii, o bardzo niezwykłym człowieku, ale człowieku z krwi i kości, który ma bardzo cudowne słabości" - zaznaczył Rosa.

Akcja filmu rozpoczyna się w 1901 r., gdy Józef Piłsudski "Ziuk" (Borys Szyc) ucieka ze szpitala psychiatrycznego i ponownie staje na czele polskiego podziemia niepodległościowego. Reżyser powiedział, że "gdy Piłsudski trafił do Cytadeli to zaczął symulować chorobę psychiczną, zresztą bardzo ciekawą, bo składała się z trzech elementów - po pierwsze, twierdził, że przez jego pryczę ciągle przechodzi prąd i jest elektryzacja, po drugie nie mógł jeść, bo jest ciągle truty, a po trzecie, na widok mundurów wpadał w szał. To były trzy elementy, z których to sobie złożył. Trafił do szpitala psychiatrycznego, skąd bojówka PPS-u z Wilna go odbiła" - dodał.

Reklama

Pytany, skąd wybór przedziału czasowego, w którym rozgrywa się akcja filmu (lata 1901–1914 z krótkim epizodem z 1918 roku), odpowiedział: "bo tam się najwięcej dzieje, jest najwięcej zmienności". "Jest Piłsudski, który jest w szpitalu, jest terrorystą, wyrzucają go z partii, zakłada Grupy Strzeleckie, to wszystko jakby faluje. Wydawało mi się to ciekawe, interesujące, filmowe" - wyjaśnił reżyser.

Borys Szyc, który w filmie wciela się w postać Józefa Piłsudskiego przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że nie inspirował się innymi kreacjami aktorskimi marszałka Piłsudskiego. "Miałem ku temu powód, nasz film mówi o tym wcześniejszym okresie jego życia. Zaczynamy, kiedy on ma 33 lata i ucieszyłem się przede wszystkim, jak dowiedziałem się, jaką historię opowiadamy, że nie będę musiał udawać przez cały film starszego człowieka od siebie, tylko, że opowiadamy historię naszego +polish dream+, czyli od zera do bohatera" - tłumaczył Szyc.

"Od faceta, który nie miał niż oprócz marzenia, gigantycznego imperatywu i wizji wolnej Polski, a żył w kompletnej biedzie. Miał właściwie większość wrogów. Nie było Polski, nikt mu nie chciał pomóc finansowo. Nikt mu nie obiecywał, że cokolwiek dostanie. Nikt nawet nie marzył, że Polska wróci znowu na mapy Europy, a mimo to, wykorzystywał każdy możliwy moment, sposób, często wchodząc w konszachty, jako agent z Japończykami, Austriakami, ale cel uświęcał środki, bo jego nadrzędnym celem było to, żeby Polska wreszcie wróciła na mapy świata" - podkreślił aktor.

Magdalena Boczarska, wcielająca się w filmie w postać Marii Piłsudskiej, żony marszałka, powiedziała dziennikarzom, że "kocha takie postacie, kocha takie kobiety". "Kocham grać w filmach historycznych, ta podróż w czasie nie każdemu jest dana. Myślę, że to jest jedyna okoliczność, która taką podróż zakłada i to moje ukochane bezkarne życie pożyczonym życiem innej postaci, to jest naprawdę magia. Ja bardzo lubię kino historyczne, mieliśmy oryginalne kostiumy w tym filmie, więc też taki obcowanie z czymś, co nigdy nie wróci" - podkreśliła.

Aktorka dodała, że cieszy ją to, iż "ma szczęście do takich bardzo podmiotowych, pięknych bohaterek, bo taka też była Maria - była społecznikiem i nieprawdopodobnie poważaną osobą w środowisku politycznym, na długo wcześniej zanim zaistniał w nim Piłsudski, bardzo odważna, mówiła w kilku językach i myślę, że gdyby żyła w dzisiejszych czasach to bardzo bym się chciała z nią zaprzyjaźnić".

Reżyser obrazu w trakcie premiery filmu powiedział: "główną dotację dostaliśmy od PISF-u, natomiast ogromny ciężar, główny ciężar filmu przejęło studio filmowe +KADR+ (...)Niestety już o studiu możemy mówić w czasie przeszłym, studia +KADR+ już nie ma. Uważam, że to jest bardzo zła decyzja". Połączenie państwowych studiów filmowych: WFDiF, Studia Filmowego KADR, Studia Filmowego TOR, Studia Filmowego ZEBRA, Studia Miniatur Filmowych oraz Studia Filmowego KRONIKA, zgodnie za zapowiedzią MKiDN, ma nastąpić 1 października.

W obsadzie filmu znaleźli się również m.in. Maria Dębska, Jan Marczewski, Józef Pawłowski, Tomasz Schuchardt, Kamil Szeptycki i Marcin Hycnar. Autorem zdjęć jest Piotr Śliskowski. Za scenografię odpowiadają Ryszard Melliwa i Łukasz Trzciński, a za muzykę – Stefan Wesołowski.

Film "Piłsudski" otrzymał 6 mln zł dofinansowania: 5 mln zł z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz 1 mln zł z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

Producentem filmu jest Studio Filmowe "Kadr", a dystrybutorem Next Film. Obraz wejdzie na ekrany kin 13 września.