Film pojawił się w australijskich kinach 12 kwietnia 1979 roku. Jego budżet wynosił zaledwie 350 tysięcy dolarów. By uzbierać pieniądze, początkujący reżyser George Miller pracował w szpitalu. Swoje doświadczenia związane z pomocą ofiarom wypadków wykorzystał w filmie. Sceny powypadkowe są niezwykle realistyczne. Budżet był tak mały, że statystów opłacano piwem, a na planie używano samochodów ekipy. Jako statystów Miller użył członków gangów motocyklowych.

Reklama

Jak podkreśla Jakub Demiańczuk: "niskobudżetowy, kipiący agresją i przemocą film, okazał się znacznie ciekawszy, bardziej prowokacyjny i bardziej szokujący (o czym mogą świadczyć choćby zakazy wyświetlania go w Nowej Zelandii i Szwecji) niż powstające w tym samym czasie produkcje hollywoodzkie".

"Wcześniej międzynarodową karierę robiły niemal wyłącznie dzieła Petera Weira, ale dzięki Mad Maxowi Australijczycy ruszyli śmielej na podbój filmowego świata" – dodał.

Film otworzył też drzwi do wielkiej kariery Melowi Gibsonowi. Aktor zagrał w nim jeszcze podczas studiów, jego honorarium wynosiło 10 tysięcy dolarów. Ponieważ Gibson był kompletnie nieznanym aktorem, w zwiastunach puszczanych w USA można było obejrzeć tylko sceny wypadków samochodowych, Gibsona w ogóle nie było.

Trwa ładowanie wpisu

Demiańczuk zauważa: „Rola Maxa Rockatansky’ego zapewniła mu status gwiazdy kina akcji i do dziś pozostaje – obok serii +Zabójcza broń+ – najbardziej charakterystycznym osiągnięciem w aktorskiej karierze Gibsona. Choć, jak udowodniła czwarta część cyklu, czyli +Na drodze gniewu+ z 2015 roku, +Mad Max+ doskonale radzi sobie bez niego”.

W wywiadach George Miller opisywał swój film jako miks samochodowego kina akcji i horroru. Nazywał go też westernem w nowym wydaniu.

Główny bohaterem jest tu Max "Mad" Rockatansky, który jeżdżąc swoim Interceptorem - w rzeczywistości był to przerobiony ford falcon - pilnuje porządku w mrocznym mieście niedalekiej przyszłości. Kiedy członkowie gangu zabijają jego żonę i dziecko, Max postanawia się zemścić.

"Na poziomie fabularnym +Mad Max+ to proste kino zemsty – tyle że przeniesione w przyszłość. I to właśnie ta wizja przyszłości, mroczna, pozbawiona nadziei, kompletnie odmienna od wszystkich technologicznych fantazji na temat tego, co czeka ludzkość, była konsekwentnie rozwijana w kolejnych częściach filmu" – powiedział Demiańczuk.

"Żadnych robotów, żadnych podróży w kosmos, za to ludzie podzieleni na walczące ze sobą plemiona, zabijające się za resztki ropy naftowej na ziemi zniszczonej ekologiczną katastrofą. Na swój sposób ostrzeżenia płynące z filmu George’a Millera są wciąż aktualne – dziś może nawet bardziej niż czterdzieści lat temu" - dodał.

Film nie zrobił wielkiej kariery w Stanach Zjednoczonych. Pokazywany tam w dubbingowanej wersji (obawiano się, że widzowie nie zrozumieją australijskiego akcentu) przyniósł niecałe 10 milionów dochodu. Ale film spodobał się na świecie, zarobił ponad sto milionów dolarów.

Reklama

Szybko doczekał się kontynuacji. Dwa lata później w kinach pojawiła się druga część "Mad Max 2 - Wojownik szos", a w 1985 "Mad Max pod Kopułą Gromu", w którym jedną z głównych ról zagrała Tina Turner.

Na fali popularności filmów ukazała się gra wideo oraz seria komiksów. Wśród swoich ulubionych obrazy z serii "Mad Max" wskazują m.in. David Fincher, Robert Rodriguez i James Cameron.

W 2015 roku George Miller powrócił do postaci Maksa Rockatansky’ego w filmie "Mad Max: Na drodze gniewu". W postać Mad Maksa wcielił się Tom Hardy. Film miał budżet 150 milionów dolarów. Zarobił ponad dwa razy więcej.

autor: Wojciech Przylipiak/PAP